Jedną z opcji przy zakupie samochodów premium jest tzw. brak oznaczenia modelu. Ciekawostką jest fakt, że pomysłodawcy założyli, iż z możliwości zakamuflowania wersji auta będą korzystali bogatsi, by nie kłuć w oczy biedniejszych.
Weźmy na przykład BMW serii 5. Można mieć ten samochód z mizernym dwulitrowym dieslem oznaczony 518d, ale można też mieć wersję z napędem na wszystkie koła, dajmy na to 550i xDrive. Karoseria będzie taka sama. Na oko (zwłaszcza niewprawne) samochody będą nie do odróżnienia. Za to różnica w cenie ponad dwukrotna. Posiadacz tej droższej konfiguracji, jak szacowano, nie będzie chciał zdradzać, co ma pod maską. Bo w końcu seria 5 to nie szpanerski samochód sportowy, tylko reprezentacyjny sedan, a że w przypadku 500i xDrive jest szybszy niż większość pseudosportowych aut, to inna sprawa. Niestety kreatorzy „braku oznaczenia modelu” pomylili się. Z tej opcji nie korzystają bogatsi, którzy nie chcą się rzucać w oczy, tylko biedniejsi,
SUBSKRYBUJ aby mieć dostęp do wszystkich tekstów oraz lektora na gazetapolska.pl
Miesięczny dostęp do wszystkich treści serwisu www.gazetapolska.pl.
Masz już subskrypcję? Zaloguj się
* Masz pytania odnośnie subskrypcji? Napisz do nas [email protected]
