I tak chodzimy we trójkę po ulicy, dzień, nie powiem, ładny, ale w środku człowieka trzęsie, więc siedliśmy sobie na schodkach przed sodowiarnią, może się jakiś znajomy trafi. I nagle zza rogu...
– Ja! Od swoich! – zaperzał się. – Co też obywatelka sobie myśli!
Od niego nasłuchałem się o majorze Cierniu. Major Cierń, bo taki miał pseudonim z lasu, był postacią legendarną i niezwykłą....
Nie wszystkim niewolnikom hordy los tak zaszczytny został przeznaczony. Większość do posług najniższych przypisana została. Katorżnicze bytowanie zamieniło ich w bydlęta/ których jedynym pragnieniem...
I tak zacząłem się tułać, u kumplów spałem, trochę w budach na Kercelaku, na dworcu też. W tym czasie w naszej dzielnicy Tasiemka grasował taki znany kozak. Bramy za mordę trzymał, złodzieje,...
Wieczorem jego ślepy pan przenosił się pod luksusowy hotel dla cudzoziemców. Zgarniał pieniądze do kieszeni i gwizdał. Pies zrywał się natychmiast i ślepiec chwytał go za rzemienny pas przytwierdzony...
Gęsta jucha, coś w tym było, bo przecież tak gładko udawała mu się kanada, nigdy nawet nie drasnęła go kulka bahnschutza. A zachowywał się tak wyzywająco. To właśnie on postraszył w uliczce pod...
A syn rósł zdrowo i bez kłopotów. Był to chłopak, który inteligencją i urodą sprawiał rodzicom wiele satysfakcji. Ojciec, z natury szorstki i małomówny, nie okazywał swej radości z jedynaka zbyt...
– Musimy się zabrać do wymiatania śmieci – mówił głośno młody człowiek, który pracował w tym samym dziale.
Ten młody człowiek z sumiastym wąsem cieszył się wśród ludzi autorytetem i zaufaniem....
Tylko u Gościuków inaczej, taki niby marny interesik, ciasna klitka, uboga wystawa, przeważnie zielonkawe pomidory, słoik z ogórkami i chudy, źle oskubany kogut – i wbrew tym pozorom wszystko szło...
Udałem się na spacer po miasteczku. Czerwone dachy domów, tak charakterystyczne dla dawnych ziem niemieckich. Uliczki krótkie kończyły się w polu. Pola czarne, świeżo zaorane. Falisty krajobraz,...
– Dziś nie ma ruchu... – orzekł właściciel interesu. – Dzień bez-imieninowy, niech pan, panie Benku, od razu podskoczy do niego...
Ten siwiutki i schludny staruszek lubił swego pomocnika....
Często wyglądało to mniej więcej tak. Zasłuchany szef w wyszmelcowanym kombinezonie, z uniesionymi na czoło okularami i palnikiem acetylenowym w rękach, a z ciemnego kąta szopy dochodził przyjemny...
– Jego zło... – mówił adwokat – posiada format! – Napomknął, iż w związku z nim sięgnął znów do Dostojewskiego.
Zdjął okulary, przecierać zaczął chusteczką. Oczy czerwone, królicze. Nieprzyjemna...
– Ten łajdak sprowadził sobie dziwkę – posłyszałem jej przenikliwy głos. – Chodźcie, zobaczcie! – nawoływała rodziców. – Zobaczcie ten rozkład moralny!
Zerwali się rodzice. Zerwałem się i ja....
Wkrótce oddział Mizerykordii powiększył się znacznie, stał się kompanią, a on dowódcą tej kompanii. Sprawny, wypróbowany w podziemnej wojnie oddział z dowódcą brawurowym, junackim i równocześnie...
Nigdy nie mówił o wojnie, okupacji. Dowiedziałem się przypadkiem od poety Jerzego Ficowskiego, że w jednym plutonie walczyli w powstaniu warszawskim. Adam został ciężko ranny, odznaczony Krzyżem...
– Won z łapami – powiedziała bez złości.
– Jeszcze tu wrócę – zapowiedział.
Odszedł w nowym mundurze miarowym krokiem żołnierza, skrzypiał butami. Sprawdził się w lustrze. Nieźle.
Szybko...
Pomijając już pozbawienie go jakiegokolwiek człowieczeństwa i zaliczenie do gatunku drapieżnych zwierząt, Siemionow przede wszystkim konkludował z ulgą, że nie ma już abreków. Skończył się ich...