Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ » x

Przełącz oczy do rzutnika

Dodano: 06/12/2016 - Nr 49 z 7 grudnia 2016
Creativ Control” upozowano na kino krytyczne, nawet awangardowe. To nadużycie. Penetruje Dickinson w swoim filmie sfery wielokroć pokazane w filmach pop, by nie powiedzieć nic nowego. Oto David, grany przez reżysera kreator reklam, zatraca się w seansach erotycznych z wirtualną partnerką (Rasmussen), skopiowaną z koleżanki, której nie ma odwagi wyznać uczucia.  Rzeczywistość rozszerzona, sztuczne światy, czasem nawet atrakcyjne fabularnie i wizualnie, mają w science fiction złą prasę, bo okazują się groźną pułapką. Agencje reklamowe też nie są pupilkami kina, lecz ta z „Creativ Controle” wygląda wyjątkowo niedorzecznie. Zleceniodawcy reklam, ich twórcy, ich bohaterowie i adresaci cierpią na brak wyobraźni i zły gust. Idioci wytwarzają tu produkt dla idiotów, bo Dickinson uprościł sobie świat. Wystarczy przypomnieć, jak wyrafinowane, dowcipne spoty wytwarza Tomek Bagiński i jego szkoła. Agencja jest stereotypowa. Szef wyciska z Davida ostatnie kreacyjne poty, a ten z
     
34%
pozostało do przeczytania: 66%

Artykuł dostępny tylko dla subskrybentów

SUBSKRYBUJ aby mieć dostęp do wszystkich tekstów www.gazetapolska.pl

Masz już subskrypcję? Zaloguj się

* Masz pytania odnośnie subskrypcji? Napisz do nas prenumerata@gazetapolska.pl

W tym numerze