Do ciupy za lajki

Nareszcie ręka sprawiedliwości rewolucyjnej dopadnie myślo-zbrodniarzy, którzy lajkują nie te posty, które powinni. Sprawa czterech europosłów, którym odebrano immunitety, to jedynie początek, to zaledwie iskra, która rzucona na stóg skostniałego konserwatyzmu zapłonie blaskiem oświecenia i ogłady.

Ach, gdyby tak za czasów rewolucji francuskiej istniały media społecznościowe – ileż to by głów spadło pod ostrzem gilotyny za niepoprawne lajki na Tłyterku czy Fejsbuniu. Ktoś w Montpellier zalajkował instastory Marii Antoniny? Już pułk gwardyjski leci, by go związanego do jakiegoś Robespierre’a czy Dantona odstawić, potem na okoliczność lajków przesłuchać, następnie obić, a na koniec pod gilotynę odesłać. Brzmi jak z jakiejś powieści Jeana Raspaila albo sięgając do jeszcze bardziej znanych klasyków – George’a Orwella? Owszem. Problem jednak polega na tym, że to smutna rzeczywistość. Kwestia karania sądowego za jakieś „polubienia” tweeta, wpisu czy posta wydaje