Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ » x

Kim jest Jarosław Stróżyk?

Dodano: 05/11/2024 - Nr 45 z 06 listopada 2024
FOT. ARCH.
FOT. ARCH.

Nazwisko przewodniczącego rządowej komisji badającej wpływy rosyjskie i białoruskie sąsiaduje ze znanym nam dobrze… prof. dr. hab. Władimirem Juriewiczem Stromowem z Rosji! Stromow jest bowiem rektorem Państwowego Uniwersytetu im. G. Dzierżawina w Tambowie, który na zaproszenie Siergieja Szojgu wystąpił z wykładem na temat współpracy uniwersytetu z wojskiem i kompleksem wojskowo-przemysłowym oraz został objęty sankcjami po tym, jak wsparł inwazję Rosji przeciwko Ukrainie i podpisał list przedstawicieli uniwersytetów popierający agresję.

Generał brygady Jarosław Stróżyk jest dziś bardzo znany. Nie tyle ze względu na kierowanie Służbą Kontrwywiadu Wojskowego (od grudnia 2023 roku), ile przede wszystkim na koncertową wręcz kompromitację związaną z pełnym błędów i manipulacji pokazem publicystycznych slajdów udających raport rządowej komisji ds. wpływów rosyjskich i białoruskich na bezpieczeństwo wewnętrzne oraz interesy Rzeczypospolitej Polskiej. 

Kim jest autor tego spektakularnego blamażu, o którym chcieliby szybko zapomnieć przedstawiciele rządu Donalda Tuska, podobno również sam premier i przyjazne mu media? 

Trzeba od razu przyznać, że Jarosław Stróżyk nie jest osobą przypadkową w otoczeniu Tuska. Nie należy on rzecz jasna do bliskich współpracowników premiera, ale jest dla niego użyteczny. Przeszłość, polityczne i ideologiczne zacietrzewienie Stróżyka, któremu jeszcze rok temu dawał upust na platformie X, oraz polityczne czystki, jakich dokonał w SKW (przy pomocy swojego nie mniej znanego z uznania FSB za „służbę partnerską” zastępcy – płk. Krzysztofa Duszy), i prowokacje polityczno-medialne wobec gen. Jarosława Gromadzińskiego czy ambasadora Tomasza Szatkowskiego, czynią z niego wygodne narzędzie walki z opozycją i prawicą. Tak się przynajmniej do niedawna mogło wydawać, lecz w ostatnim czasie okazało się, że ani ideowe zaangażowanie Stróżyka, ani jego zobowiązanie wobec Tuska, że „ubierze opozycję” w rosyjską agenturę, nie wystarczą, by z politycznej hucpy, kłamstwa i zwykłej głupoty uczynić skuteczny oręż walki z prawicą.

W „braterskim przymierzu z Armią Radziecką”

Stróżyk urodził się w Gdańsku (16 stycznia 1969 roku), ale większość życia związał z Dolnym Śląskiem – najpierw z Lubinem, gdzie uczył się w podstawówce i liceum, a później z Wrocławiem, gdzie z kolei w latach 1987–1991 studiował w Wyższej Szkole Oficerskiej Wojsk Zmechanizowanych im. Tadeusza Kościuszki.

Decyzja 18-latka z Lubina z wiosny 1987 roku o wstąpieniu do Ludowego Wojska Polskiego musi zastanawiać. Lubin był bowiem silnym bastionem Solidarności, jak zresztą całe zagłębie dolnośląskie. Kiedy we Wrocławiu swoją działalność zainicjowała Pomarańczowa Alternatywa, do Polski Ludowej przybywał po raz trzeci Jan Paweł II, budząc na nowo nastroje antykomunistyczne, Solidarność wzywała do bojkotu listopadowego referendum w sprawie reformy gospodarczej, a dobrowolna służba w wojsku czy milicji była powszechnym „obciachem”, Stróżyk zawiązywał przyszłość z armią znienawidzonego powszechnie Jaruzelskiego.

Stanął przed Wojskową Komisją Uzupełnień w Głogowie w celu odbycia zasadniczej służby wojskowej, postanowił studiować we wrocławskim „Zmechu” (został wcielony we wrześniu 1987 roku) i zostać oficerem LWP. W życiorysie Stróżyk napisał wówczas, że do żadnej organizacji „nie należy”, za granicą przebywał „tylko w krajach socjalistycznych (NRD, CSSR)” i interesuje się sportem, muzyką i filmem. Ale już na pierwszym roku studiów wstąpił do komunistycznego Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej, a jego dowódca napisał w pierwszej opinii służbowej, że Stróżyk „dobrze zadomowił się w środowisku wojskowym, chętnie udziela się społecznie. Jest członkiem ZSMP. Jego postawa ideowo-polityczna kształtuje się prawidłowo”. „Z opinią zgadzam się, z opinią zapoznałem się” – dopisał Stróżyk. 

W przeddzień święta LWP Jarosław Stróżyk złożył przysięgę wojskową (11 października 1987 roku) na wierność konstytucji PRL, zobowiązując się do walki z „zakusami imperializmu”, stojąc „nieugięcie na straży pokoju w braterskim przymierzu z Armią Radziecką i innymi sojuszniczymi armiami”.

Kryzys

W międzyczasie Polska Ludowa, której przysięgał służyć Jarosław Stróżyk, przestała istnieć, a imperialiści, których miał zwalczać, stawali się powoli sojusznikami. Podporucznik Stróżyk był rozczarowany wojskiem na tyle, że tuż po ukończeniu studiów w Wyższej Szkole Oficerskiej Wojsk Zmechanizowanych w sierpniu 1991 roku i wyznaczeniu na stanowisko dowódcy plutonu piechoty zmotoryzowanej w jednostce w Żaganiu, postanowił uciec z tonącego okrętu. Zwrócił się z prośbą o zwolnienie z zawodowej służby wojskowej: „(…) nie ukrywam, że wstępując w progi Wyższej Szkoły Oficerskiej nie znałem specyfiki tego zawodu. Obecnie poznałem ją i moje wrażenia sprawiają, iż nie mogę czerpać oczekiwanej satysfakcji z pracy”.

Przełożeni walczyli, by Stróżyk zmienił decyzję, tłumacząc, że sporo zainwestowali w swojego podwładnego, który przecież nie poznał jeszcze prawdziwych uroków życia żołnierskiego. W sprawę zaangażował się sam dowódca Śląskiego Okręgu Wojskowego, gen. dyw. Tadeusz Wilecki, który uznał, że nie należy zatrzymywać oficera w wojsku wbrew jego woli. Ostatecznie uznano jednak, że Stróżyk nie miał prawa wystąpić o zwolnienie z wojska, gdyż w październiku 1991 roku zmieniła się ustawa o obowiązku obrony ojczyzny, która nie przewidywała zwolnienia żołnierzy z zawodowej służby wojskowej na ich osobistą prośbę. 

Trampolina z WSI 

Stróżyk został w wojsku, ale wciąż poszukiwał w nim dla siebie miejsca, próbując jednocześnie studiować na uczelniach cywilnych i dokształcać się językowo (od czasu szkoły średniej uczył się języka angielskiego). Zresztą próba ucieczki z koszar, wykorzystania armii jako trampoliny w karierze i jednoczesnego zakotwiczenia się w życiu cywilnym miały być od tej pory stałym motywem postępowania Stróżyka. 

Szczęście uśmiechnęło się do por. Stróżyka w 1995 roku, kiedy wyjechał na pięciomiesięczny kurs do Ośrodka Szkolenia Fort Benning w Stanach Zjednoczonych. Nie wyobrażał sobie powrotu do tego, skąd uciekł. Tak więc po powrocie z Georgii ziściło się nareszcie jego marzenie – na zawsze pożegnał się ze służbą liniową w wojsku i związał się z Wojskowymi Służbami Informacyjnymi, które otwierały przed nim wrota do kariery międzynarodowej. 

W maju 1996 roku por. Stróżyk znalazł się w dyspozycji szefa WSI (komandora Kazimierza Głowackiego, w przeszłości kursanta GRU). Nie wiemy, kto go rekomendował do służby w WSI, lecz po ponad półrocznym kursie przekwalifikowania oficerów kontrwywiadu Stróżyk znów wylądował na prowincji w Żaganiu, jako oficer kontrwywiadu WSI, w 11. Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej (grudzień 1996 – luty 1998 roku). Wytrzymał tam niewiele ponad rok, ponownie walcząc o zgodę na studia cywilne (tym razem postanowił studiować ergonomię i ochronę pracy w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Zielonej Górze), by wreszcie awansować na starszego oficera w Zarządzie III (kontrwywiad) Inspektoratu WSI, ale i tu służył zaledwie niespełna rok, nie zdobywając większego doświadczenia kontrwywiadowczego (luty 1998 – styczeń 1999 roku). Służbę zaczął zresztą tradycyjnie od kolejnego wniosku o zgodę na studia w Instytucie Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego. Awansował wówczas na stopień kapitana, a po uzgodnieniu kandydatury Stróżyka pomiędzy gen. broni Henrykiem Szumskim (szefem Sztabu Generalnego WP) a gen. bryg. Tadeuszem Rusakiem (szefem WSI) objął on stanowisko specjalisty ds. bezpieczeństwa, rozpoznania i rozbrojenia w Polskim Przedstawicielstwie Wojskowym przy Komitecie Wojskowym NATO (1999–2002). 

Poczekalnia i skandal

Po powrocie do Centrali WSI zgodnie uznano, że kpt. Jarosław Stróżyk (od 2003 roku major) nie nadaje się do pracy kontrwywiadowczej, więc został starszym specjalistą (a potem szefem wydziału i zastępcą szefa oddziału) w Zarządzie Studiów i Analiz WSI, gdzie związał się towarzysko ze swoim przełożonym z komunistyczną przeszłością w Głównym Zarządzie Politycznym LWP, a później promotorem jego doktoratu, ppłk./płk. Mirosławem Minkiną (w latach 2001–2006 zastępca i szef Zarządu Studiów i Analiz WSI). 

Major Stróżyk znów czekał na wyjazd zagraniczny i tradycyjnie… się uczył, dzięki wsparciu WSI. Najpierw w 2002 roku ukończył politologię w Wyższej Szkole Humanistycznej w Pułtusku, ale już w 2003 roku gen. bryg. Marek Dukaczewski (w 1989 roku szkolony przez GRU) zgodził się na studia Stróżyka w Podyplomowym Studium Służby Zagranicznej Akademii Obrony Narodowej (ukończył je w 2005 roku), zaś w 2004 roku – na podyplomowe studia z integracji europejskiej w… Wyższej Szkole Humanistycznej w Pułtusku. No i awansował na podpułkownika. 

W ten sposób Stróżyk dotrwał do maja 2006 roku, kiedy wyjechał do Tampy na Florydzie, gdzie został starszym specjalistą ds. analiz, wywiadu i walki z terroryzmem w Polskim Zespole Łącznikowym przy US CENTCOM (Centralne Dowództwo Stanów Zjednoczonych). Jego misja pod palmami miała trwać trzy lata, ale już po prawie roku zakończyła się aferą…

6 czerwca 2007 roku ppłk Jarosław Stróżyk został w nagłym trybie odwołany ze stanowiska przez szefa Sztabu Generalnego WP gen. Franciszka Gągora i ściągnięty do Polski. Prawdopodobną przyczyną odwołania było nieskoordynowanie przez Stróżyka (w tym czasie wykonywał w Tampa obowiązki starszego specjalisty ds. logistyki i transportu) ze stroną amerykańską lotu (brak niezbędnych zezwoleń i kodów na przelot) premiera RP – Jarosława Kaczyńskiego – do bazy wojskowej w Iraku w dniu 27 kwietnia 2007 roku, co zakończyło się zawróceniem samolotu TU-154M do kraju i międzynarodowym skandalem. Stróżyk nie mogąc się pogodzić ze swoim powrotem do kraju, podważał decyzję o odwołaniu z Tampy i w utrzymanym w dość histerycznym tonie obszernym piśmie całą winę zrzucał na procedury i Amerykanów. Pisał, że jego rodzina poniesie „szereg nieoczekiwanych i wymiernie wysokich wydatków finansowych” oraz wymieniał swoje zasługi z przeszłości jako tłumacza i asystenta towarzyszącego szefowi Sztabu Generalnego WP, ministrowi obrony narodowej i prezydentowi RP. 

Kompetentny?

Minister Aleksander Szczygło utrzymał swoją decyzję (16 lipca 2007 roku), ale sposób reakcji Jarosława Stróżyka na odwołanie z placówki może być interesującym przyczynkiem do rozważań nad emocjonalną, kumulującą wysokie poziomy stresu, egocentryczną i nie adoptującą się do wyzwań osobowością obecnego szefa SKW. 

Warto więc zauważyć, że będąc formalnie „specjalistą” ds. analizy, wywiadu i walki z terroryzmem, ppłk Stróżyk powinien wykazywać się zdolnościami analitycznymi i strategicznym myśleniem. Emocjonalna reakcja na odwołanie z Tampy, mieszanie wątków sojuszniczych, proceduralnych (sposób dostarczenia decyzji o odwołaniu), logistycznych i akcentowanie na pierwszym planie osobistych (w tym posługiwanie się znajomościami w amerykańskiej armii, by wywrzeć na ministrze RP zmianę decyzji) w wyjaśnieniach dotyczących ryzykownej podróży premiera Polski w rejon działań wojskowych, wskazują na brak umiejętności natychmiastowego identyfikowania i analizowania przyczyn kryzysowych sytuacji. Nie wiemy, na ile Stróżyk w swoich wyjaśnieniach mógł manipulować faktami, aby uniknąć odpowiedzialności służbowej, ale wiemy, że praca w trudnych warunkach, w tym koordynacja działań podczas lotów w strefach konfliktów, wymagała odporności na stres i umiejętności podejmowania decyzji pod sytuacyjną presją. Stróżyk powinien być zdolny do zachowania spokoju i skutecznego działania w sytuacjach kryzysowych, nie mówiąc już o potrzebie trzeźwej i nieemocjonalnej ocenie sytuacji post factum. Wątpliwości budzi także umiejętność koordynacji działań między różnymi jednostkami wojskowymi i współpraca z amerykańskimi służbami. Wiąże się to również z negatywną oceną zdolności Stróżyka do pracy zespołowej, jaką jest praca w koalicyjnym centrum wywiadowczym oraz współpraca z żołnierzami i specjalistami z różnych krajów i kręgów kulturowych. 

Samozwaniec
z „wywiadu NATO”

Odwołanie z Polskiego Zespołu Łącznikowego przy US CENTCOM niewątpliwie musiało zradykalizować stosunek Jarosława Stróżyka do rządów prawicy. Te z kolei okazały się dla niego na tyle miłosierne, że mimo incydentu irackiego z samolotem premiera i trwającego procesu weryfikacji żołnierzy WSI (po likwidacji tej służby w 2006 roku), przetrwał on do lepszych czasów w rezerwie kadrowej MON po pozytywnym werdykcie Komisji Weryfikacyjnej WSI podpisanym przez Jana Olszewskiego. Natomiast wszystko to, co za rządów PiS było lub powinno być oceniane negatywnie, za rządów koalicji PO/PSL stawało się w życiorysie Stróżyka atutem. Został on zatem wyznaczony przez ministra Bogdana Klicha (18 lipca 2008 roku) na stanowisko głównego specjalisty, a później dyrektora departamentu analitycznego Służby Wywiadu Wojskowego oraz awansowany do stopnia pułkownika. 

Tradycyjnie jednak Centrala SWW była jedynie przechowalnią i poczekalnią do kolejnego wyjazdu Stróżyka za granicę. I tak we wrześniu 2010 roku Stróżyk wyjechał na placówkę do Brukseli, gdzie objął stanowisko zastępcy dyrektora w Międzynarodowym Sztabie Wojskowym (Intelligence Division, International Military Staff) przy Komitecie Wojskowym NATO, dzięki czemu w 2011 roku awansował do stopnia generała brygady. 

Swój trzyletni pobyt w Brukseli (2010–2013) Stróżyk przedstawił później (w okresie rządów PiS) jako pracę w „wywiadzie NATO”, tytułując się w licznych wywiadach telewizyjnych „zastępcą szefa wywiadu NATO”, podczas gdy Intelligence Division w International Military Staff to jedynie organ wykonawczy Komitetu Wojskowego NATO, którego zadania dotyczą w istocie doradztwa w kwestiach wymiany informacji wywiadowczych i prowadzenia działań łącznikowych w zakresie informacji wywiadowczych. Zresztą nawet w swoim wątpliwej jakości doktoracie sam Stróżyk przyznał, że „Sojusz Północnoatlantycki nie posiada własnej agencji wywiadowczej” (Wybrane problemy międzynarodowej współpracy wywiadowczej. Czy NATO ma wywiad?, Warszawa 2020, s. 53). 

Amerykański sen

Szczytem marzeń o międzynarodowej karierze gen. Jarosława Stróżyka było objęcie stanowiska attaché obrony przy ambasadzie RP w Waszyngtonie we wrześniu 2013 roku. Do dziś krążą legendy o pobycie Stróżyka w Ameryce, jego aktywności dyplomatycznej i sposobie kierowania placówką… W każdym razie tuż po zmianie władzy w Polsce (15 grudnia 2015 roku), nowy minister obrony narodowej – Antoni Macierewicz – odwołał Stróżyka z placówki ze względu na „uzasadnione potrzeby Sił Zbrojnych” i skierował do rezerwy kadrowej.  

Reakcja Stróżyka była niemal identyczna jak ta z 2007 roku, kiedy żegnał się ze stanowiskiem w Tampa. W swoim tyleż emocjonalnym, co prześmiewczo-obraźliwym w formie wniosku o ponowne rozpatrzenie sprawy skierowanym do Macierewicza podjął wpierw kwestię trybu odwołania (krótszy niż „rozpakowywanie prezentów”), sytuację rodzinną (edukacja córki), rolę żony („równą” z pozycją attaché!) w Stowarzyszeniu Żon Attaché Obrony, zaś później wady prawne związane z odwołaniem z placówki. Wreszcie Stróżyk uznał, że w „ewentualnych deliberacjach” na temat jego życiorysu „przydatne” będzie wspomnienie: „celebryty” Cezarego Gmyza, z którym miał uczęszczać „do jednej szkoły podstawowej w połowie lat 70.”, dziadka ze Lwowa, który był reprezentantem Polski juniorów w piłce nożnej i był kolegą Kazimierza Górskiego, znajomość z „setkami polskich weteranów”… oraz „służby w WSI od 1996 roku”, która „była spełnieniem nastoletnich marzeń o pracy w polskich służbach specjalnych 27-letniego oficera wykształconego m.in. w USA”. 

Sposób, w jaki Jarosław Stróżyk polemizował z MON, był wyrazem skrajnej niechęci do rządów prawicy i osobiście do Antoniego Macierewicza. Dlatego też Stróżyk postanowił odejść z armii, by wkrótce rozpocząć swoją polityczną krucjatę przeciwko prawicy.

„Analityk”

Jego medialna aktywność – wywiady telewizyjne i radiowe oraz publicystyka twitterowa – była faktycznie częścią agendy politycznej Platformy Obywatelskiej. Jednak to, co czasem ujdzie politykom, nie przystoi generałom budującym wizerunek rzekomych fachowców i analityków. Generał postanowił zostać politykiem, angażując się zresztą w kampanię wyborczą PO i Rafała Trzaskowskiego.  

I tak Stróżyk, jako były wojskowy dyplomata znający podobno Amerykę, rozpoczął swoją wojnę z prezydentem… Donaldem Trumpem. Swego czasu nawet nazwał prezydenta USA „złem”, które niszczy NATO i osłabia amerykańską obecność w Europie! (Radio Wrocław, 4 listopada 2020 roku). Twierdził też, że rozmowy Trumpa z Władimirem Putinem w Helsinkach „następują czyimś kosztem”, więc „tam [w Helsinkach] na pewno nie wydarzyło się dla Polski nic dobrego – a jeżeli nie wydarzyło się nic dobrego, to musimy zakładać, że wydarzyło się coś złego” (RMF FM, 17 lipca 2018 roku). Bywało też znacznie gorzej, bo Stróżyk zaczął publicznie oskarżać Trumpa i rząd USA o destabilizację NATO: „Do tej pory USA były gwarantem stabilności Sojuszu. W tej chwili wydaje mi się, że są kreatorem jego niestabilności” (TOK FM, 13 lipca 2018 roku). Skoro więc USA miały rozbijać – według Stróżyka – jedność NATO, to wyraził nadzieję, że Polska będzie mogła przyjąć bardziej strategiczne podejście i poprawić swoje relacje z sojusznikami, w tym z Niemcami, aby uniknąć politycznych podziałów z przeszłości (konferencja Parlamentarnego zespołu ds. naprawy Rzeczypospolitej: „Świat po Trumpie”, 16 listopada 2020 roku). 

Stróżyk w swoim znanym stylu kontestował również kierunek modernizacji sił zbrojnych: „Owszem, wydajemy magiczne 2 proc., ale w tych pieniądzach są samoloty dla VIP-ów, wydatki na drogi, część inwestycji jest nietrafiona, a proces modernizacji sił zbrojnych został zahamowany (…). Obecnie Siły Zbrojne RP nie modernizują się w wystarczającym tempie, a jeżeli tego nie robią, to się cofają” („Gazeta Wyborcza”, 11 lipca 2018 roku).

Ekspert Tuska od wpływów rosyjskich wykluczył też atak Rosji na Ukrainę, i to na trzy tygodnie przed wybuchem nowej wojny: „Ja nie wierzę w pełnoskalową wojnę, nie wierzę w pełnoskalowy atak Rosji na Ukrainę. To nie jest potrzebne Putinowi (…). Putin w tej chwili gra w trzech obszarach. My nawet być może za dużo dyskutujemy o tej wojnie. Właśnie być może Putin tego by chciał, tego naszego strachu, trochę, powiedziałbym, terroryzmu państwowego Putina” (TVN24, 5 lutego 2022 roku).

„Uczony”?

Kiedy w grudniu 2023 roku gen. Jarosław Stróżyk zasiadł w fotelu szefa SKW i po latach politycznego zaangażowania znów zaczął udawać żołnierza… podobno zainteresował się wiedzą służb specjalnych o Uniwersytecie w Siedlcach. Jego znajomi opowiadali nam, że wiąże się z tym jakiś niepokój Stróżyka, co tłumaczono jakością jego doktoratu („Współczesna międzynarodowa współpraca wywiadowcza”), który obronił 13 lutego 2019 roku na Uniwersytecie w Siedlcach pod kierunkiem prof. płk. Mirosława Minkiny. Znamy doktorat Stróżyka i jego niski poziom naukowy (o tym w następnym tekście). Poznaliśmy też przeszłość komunistyczną naukowego patrona Stróżyka (i przełożonego z WSI) – profesora dr. hab.  Minkiny, obecnie rektora Uniwersytetu w Siedlcach, absolwenta Wojskowej Akademii Politycznej im. F. Dzierżyńskiego i oficera politycznego LWP. Poznaliśmy również kulisy jego służby w WSI, pracy w polskim przedstawicielstwie przy Kwaterze Głównej NATO, ucieczki z wojska po likwidacji WSI i jego naukowy dorobek… 

To wszystko jest bardzo ciekawe i ważne… ale poza rekonstrukcją życiorysów i analizą specyficznego dorobku naukowego obu „uczonych”, o wiele ciekawszym zagadnieniem jest rola Uniwersytetu w Siedlcach, w tym osobiście Mirosława Minkiny, w budowaniu rosyjskich wpływów w Polsce. Mało kto wie, że już po ataku Rosji na Ukrainę w 2014 roku przez wiele lat Minkina był organizatorem wielu międzynarodowych seminariów i konferencji z cyklu „Polska–Rosja” właśnie na Uniwersytecie w Siedlcach, z udziałem rosyjskich badaczy i samego ambasadora Federacji Rosyjskiej Siergieja Andriejewa!

Stróżyk i… Stromow!

Jeszcze niedawno Uniwersytet w Siedlcach prowadził specjalną podstronę internetową   (https://polskarosja.uph.edu.pl/), która dokumentowała wszystkie inicjatywy polsko-rosyjskie. Strona jednak zniknęła, ale w sieci wciąż można znaleźć wiele informacji o prorosyjskich inicjatywach Uniwersytetu w Siedlcach i jego obecnego rektora. 

Na jednej ze stron uniwersytetu bez trudu znaleźliśmy jednak materiały dotyczące VI Międzynarodowej Konferencji Naukowej z cyklu „Polska–Rosja” na temat: „Geopolityczny wymiar relacji Rosja–Zachód” (14–15 listopada 2019 roku), której współorganizatorem był związany z rosyjską armią Państwowy Uniwersytet im. G. Dzierżawina w Tambowie! I co najważniejsze, wśród członków Komitetu Organizacyjnego konferencji znaleźliśmy nazwisko… dr. Jarosława Stróżyka! 

Ale to nie wszystko, bo nazwisko przewodniczącego Rządowej Komisji badającej wpływy rosyjskie i białoruskie sąsiaduje ze znanym nam dobrze…  prof. dr. hab. Władimirem Juriewiczem Stromowem z Rosji! Stromow jest bowiem rektorem Państwowego Uniwersytetu im. G. Dzierżawina w Tambowie, który na zaproszenie Siergieja Szojgu wystąpił z wykładem na temat współpracy uniwersytetu z wojskiem i kompleksem wojskowo-przemysłowym oraz został  objęty sankcjami po tym, jak wsparł inwazję Rosji przeciwko Ukrainie i podpisał list przedstawicieli uniwersytetów popierający agresję. 

Pytania

Czy dr Jarosław Stróżyk zna się z prof. Władimirem Juriewiczem Stromowem? Jakie utrzymywał lub utrzymuje kontakty z Rosjanami (i Białorusinami), których do Siedlec na seminaria i konferencje ściągał przez lata promotor jego doktoratu, a obecnie rektor prof. Mirosław Minkina? 

Jedno jest pewne: tego wszystkiego nie pokazał nam na swoich slajdach gen. Stróżyk, prezentując „raport” swojej komisji. Zapomniał? Ale i tak będzie musiał na to i za to odpowiedzieć!

Sławomir Cenckiewicz

Mariusz Kozłowski

Michał Rachoń 

     

SUBSKRYBUJ aby mieć dostęp do wszystkich tekstów oraz lektora na gazetapolska.pl

Masz już subskrypcję? Zaloguj się

* Masz pytania odnośnie subskrypcji? Napisz do nas [email protected]

W tym numerze