Przekaż 1,5% na media Strefy Wolnego Słowa. Dziękujemy! Przekaż TERAZ » x

Połowiczny rewolucjonista Daniel B.

Dodano: 25/10/2016 - Nr 43 z 26 października 2016
„Ja, Daniel Blake”, kolejny skromny i rzetelny społeczny film Loacha, dotyka spraw ważnych i uniwersalnych, lecz boję się, że polegnie w kinach. Jest w nim sporo prawdy o Anglii w kryzysie, ale brak filmowej werwy.  Za PRL rolnik orał pole, a hutnik lał surówkę, by w domu obejrzeć to na małym ekranie. Sztuka społeczna na Zachodzie przejęła manierę – gdy obywatel/szarak odbije się od biurokratów arogantów i dotknie setek niemożności, artysta zaangażowany przypomni mu te klęski na dużym ekranie.  Blake, stolarz po zawale, zamiłowany w zawodzie, nie wróci do pracy, póki nie pozwoli mu lekarz. Tyle że jako niepracujący nie otrzyma należnego zasiłku, bo do emerytury trochę czasu zostało. Urzędy, komisje, centrale oddelegowane do rozstrzygania takich sytuacji, sięgają po strategię pouczaj–strofuj–karć. Wolą wdrażać starego fachowca do pisania odwołań na komputerze niż realnie mu pomóc. Samotną matkę skierują do klitki na krańcu miasta, ale wypomną spóźnienie dziecka do
     
35%
pozostało do przeczytania: 65%

Artykuł dostępny tylko dla subskrybentów

SUBSKRYBUJ aby mieć dostęp do wszystkich tekstów www.gazetapolska.pl

Masz już subskrypcję? Zaloguj się

* Masz pytania odnośnie subskrypcji? Napisz do nas prenumerata@gazetapolska.pl

W tym numerze