Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ » x

13 kwietnia 2011

Dodano: 12/04/2011 - Nr 15 z 13 kwietnia 2011
Pierwszorzędny moralista Jan Widacki na łamach „Przeglądu” o prawnym rozpasaniu, z którego mogą korzystać „trzeciorzędni literaci”, czyli ci, którzy mają inne poglądy niż Widacki, a także o tym, gdzie granice wolności się kończą: „Czy (…) wolność słowa, której tak chcą bronić trzeciorzędni literaci, rzeczywiście zezwala każdemu mówić, co mu ślina na język przyniesie? Na szczęście nie. Choć wiele można pleść zupełnie bezkarnie. Można mówić rozmaite głupoty, w Sejmie, na konferencji prasowej, w TVN 24 albo TVP 1, albo w Radiu Maryja, a także w „Gazecie Polskiej”, „Naszym Dzienniku” czy gdziekolwiek indziej. (…) Można biadać, że Polska ginie, a rząd nic nie robi, by ją ratować. Można mówić i pisać bardzo dużo zupełnie bezkarnie. Nawet głupota i afiszowanie się nią nie jest zakazane. Ale nie wolno wszystkiego. Wolność słowa, jak każda wolność, ma w demokratycznym kraju swoje granice. Można wyrażać, także drukiem i w telewizji, krytyczne opinie o wszystkim i wszystkich.
     
78%
pozostało do przeczytania: 22%

Artykuł dostępny tylko dla subskrybentów

SUBSKRYBUJ aby mieć dostęp do wszystkich tekstów www.gazetapolska.pl

Masz już subskrypcję? Zaloguj się

* Masz pytania odnośnie subskrypcji? Napisz do nas prenumerata@gazetapolska.pl

W tym numerze