Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ » x

Raczej z Haška niż Zweiga

Dodano: 27/03/2014 - Nr 13 z 26 marca 2014
Wolę poprzedni film Andersona „Kochankowie z księżyca”, gdzie kibicowało się bohaterom bez zastrzeżeń. Pocieszne, zakochane istoty znosiły młodzieńczą miłością wszelkie przeszkody, uwodząc widownię i przeciwników. W „Grand Budapest Hotel” bryluje osobnik szemrany, choć pokazuje go Anderson jako postać godną uwagi. Może tak uczynić, bo opowieść retro traktuje o Mitteleuropie. A w CK Monarchii, wiadomo, szary kieszonkowiec miał więcej klasy niż dzisiejszy polityk czy biznesman. Toteż i andersonowski pan Gustaw, konsjerż tytułowego hotelu (dobry Fiennes, obsadzony tu wbrew melancholijnemu emploi), okaże się osobnikiem zdolnym wzbudzić sympatię i nawet uznanie. Mimo że na pierwszy rzut oka to wyperfumowany łajdak, wkradający się w łaski bogatych dam łowca spadków i posagów. Poznajemy go z opowieści pana Moustafy (Abraham), który jako sierota Zero Moustafa (Revolori) zaczynał u Gustawa w hotelarskimi fachu i przeżył z nim szalone przygody. Pewna dama (Swinton), którą
     
35%
pozostało do przeczytania: 65%

Artykuł dostępny tylko dla subskrybentów

SUBSKRYBUJ aby mieć dostęp do wszystkich tekstów www.gazetapolska.pl

Masz już subskrypcję? Zaloguj się

* Masz pytania odnośnie subskrypcji? Napisz do nas prenumerata@gazetapolska.pl

W tym numerze