Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ » x

Nie zabiłem Ewy – twierdzi Adam Z. Zbrodnia czy nieszczęśliwy wypadek...

Dodano: 18/04/2017 - Nr 16 z 19 kwietnia 2017
Od śmierci Ewy Tylman minęło niemal półtora roku, a większość pytań dotyczących tragedii nadal pozostaje bez odpowiedzi. Za to pojawiają się nowe. Po zaginięciu Ewy Tylman losem młodej kobiety interesował się chyba każdy. Podczas śledztwa zaangażowano gigantyczne środki, wykorzystano wszystkie dostępne techniki kryminalistyczne (z Niemiec ściągnięto nawet specjalnie szkolone psy), przesłuchano setki osób. Jednak z każdym miesiącem przybywało wątpliwości. Tymczasem rośnie liczba śledztw związanych z tą sprawą, a dotyczą one ewentualnych nadużyć lub matactw. Co wiadomo na pewno? Pochodząca z Konina, ale mieszkająca w Poznaniu, 26-letnia Ewa Tylman pracowała w popularnej sieci drogerii. Wieczorem 22 listopada 2015 r. miała zaplanowaną firmową imprezę. Tuż przed wyjściem z domu wrzuciła na portal społecznościowy ostatnie zdjęcie, które później znalazło się we wszystkich mediach. Uśmiechnięta, ładna szatynka w ciemnym golfie. Kilka godzin później Ewa nie żyła. Po
     
19%
pozostało do przeczytania: 81%

Artykuł dostępny tylko dla subskrybentów

SUBSKRYBUJ aby mieć dostęp do wszystkich tekstów oraz lektora na gazetapolska.pl

Masz już subskrypcję? Zaloguj się

* Masz pytania odnośnie subskrypcji? Napisz do nas [email protected]

W tym numerze