Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ » x

Żywoty równoległe. Prymas i rotmistrz

Dodano: 20/05/2025 - Nr 21 z 21 maja 2025

Co łączy biografie prymasa tysiąclecia kardynała Stefana Wyszyńskiego i rotmistrza Witolda Pileckiego, „ochotnika do Auschwitz”, zamordowanego po wojnie przez komunistów? Niezwykła wystawa plenerowa pod tytułem „Portret podwójny. Pilecki–Wyszyński”, przygotowana przez Muzeum Dom Rodziny Pileckich oraz Muzeum Jana Pawła II i prymasa Wyszyńskiego, pokazuje, że o wiele więcej, niż mogłoby się nam wydawać. Dotyka takich spraw jak wychowanie rodzinne, edukacja, wpajanie poczucia obowiązku i kształtowania charakteru. Ci dwaj giganci historii poszli różnymi drogami, ale zawsze i wszędzie służyli ojczyźnie. Jeden w stroju duchownego, drugi w mundurze żołnierza.  

Rok 1901 obfitował w wiele ważnych wydarzeń. Ówczesna prasa rozpisywała się m.in. o krakowskiej premierze „Wesela” Stanisława Wyspiańskiego, brutalnie spacyfikowanym strajku polskich uczniów we Wrześni przeciwko germanizacji czy też koncercie mistrza Ignacego Jana Paderewskiego w Katowicach. Na świecie nie milkły dyskusje o śmierci królowej Wiktorii, która rządziła przez 63 lata, oraz o przyznanych po raz pierwszy nagrodach Nobla. Dziś wiemy, że z perspektywy naszej historii był to też rok urodzin dwóch niezwykłych Polaków: Stefana Wyszyńskiego i Witolda Pileckiego. Prymas uznawany jest za ojca naszej wolności. Rotmistrz z komunistycznym piętnem zdrajcy i Żołnierza Wyklętego doczekał się uznania dopiero w wolnej Polsce. Dziś wspominany jest jako jeden z naszych największych bohaterów narodowych. 

Młodość i wychowanie

Stefan Wyszyński urodził się w Zuzeli nad Bugiem, pod zaborem rosyjskim. Z okresu dzieciństwa wyniósł zamiłowanie do przyrody – zachwycał się kwiatami, rozpoznawał śpiew każdego ptaka, uwielbiał wiewiórki. Przez całe życie doceniał też trud pracy na ziemi. „Urodziłem się w Nadbużu, na styku Podlasia z Mazowszem. Dane mi było wykarmić się chlebem razowym tej ziemi, oddychać jej powietrzem i korzystać z jej słońca…” – wspominał po latach. 

Ojciec, wiejski organista, po kryjomu uczył go historii Polski z jedynej dostępnej wówczas książeczki, „Historii Polski w 24 obrazkach”, wydanej konspiracyjnie i starannie ukrywanej przed rosyjskimi szpiclami. Nocą Stanisław Wyszyński zabierał syna na groby powstańców styczniowych, które były rozsiane po okolicznych lasach. Wbrew zakazowi Moskali, razem z sąsiadami naprawiali powstańcze krzyże. Po przeprowadzce Wyszyńskich do Andrzejewa, kiedy Stefan miał dziewięć lat, zmarła jego mama Julianna. Właśnie tam, będąc jeszcze dzieckiem, postanowił, że zostanie księdzem. W trakcie I wojny światowej uczęszczał m.in. do gimnazjum prowadzonego przez Wojciecha Górskiego w Warszawie, jedynej szkoły w zaborze rosyjskim z polskim językiem nauczania. Później w Łomży należał do nielegalnego harcerstwa.

Z kolei Witold Pilecki urodził się w Ołońcu, na północy Rosji, tam bowiem zatrudnienie jako leśnik znalazł jego ojciec. Rodzina, mimo szlacheckich korzeni, nie mogła gospodarować na swoim rodzinnym majątku, co było konsekwencją udziału dziadka Witolda w powstaniu styczniowym. Pileccy starali się co roku przez kilka tygodni odwiedzać rodzinne strony i majątek w Sukurczach. Ostatecznie kiedy Witold miał dziewięć lat, razem z matką i rodzeństwem przeprowadził się do Wilna. Tutaj rozpoczął naukę w gimnazjum i wstąpił do skautingu. Po wybuchu I wojny światowej został wysłany do wuja, do Orła w Rosji. W 1916 roku założył tam drużynę harcerską. Do Wilna wrócił pod koniec wojny. Służył w kompanii harcerskiej i jako ułan walczył pod rozkazami słynnego zagończyka Jerzego Dąmbrowskiego „Łupaszki”. Później brał również udział w wojnie 1920 roku. Można powiedzieć, że jako dziewiętnastolatek miał już bagaż doświadczeń dojrzałego mężczyzny. 

W służbie niepodległej Polsce

W odrodzonej Rzeczpospolitej Wyszyński, jako młody ksiądz, zaangażował się w działalność społeczną wśród robotników przemysłowego Włocławka, w którym ukończył seminarium duchowne. Prowadził wykłady z katolickiej nauki społecznej w ramach Chrześcijańskiego Uniwersytetu Robotniczego, zabiegał o poprawę doli ludzi żyjących w skrajnej nędzy, nauczał ich dzieci w prowizorycznej szkole. Protestował, gdy kwestionowano sens ofiary Polaków, którzy ginęli w powstaniach narodowych. Ubolewał, że za mało jest patriotyzmu przejawiającego się w sumiennym wykonywaniu codziennych obowiązków. 

Pilecki po zwolnieniu z wojska wrócił do Wilna, gdzie kontynuował przerwaną naukę. W 1921 roku zdał maturę. Działał już wtedy w harcerstwie i Związku Bezpieczeństwa Kraju. W 1922 roku rozpoczął studia na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie jako słuchacz nadzwyczajny Wydziału Sztuk Pięknych. Niestety, choroba ojca i problemy prawno-finansowe z rodzinnym majątkiem Sukurcze zmusiły go do zmiany planów. W 1926 roku odzyskał majątek. Rozpoczął się nowy okres w jego życiu. Jak prawdziwy obywatel ziemski nie tylko zmodernizował ojcowiznę, lecz także działał na rzecz lokalnej społeczności. Założył kółko rolnicze i mleczarnię, pomagał najuboższym, ale nie rezygnował ze swoich pasji. Pisał wiersze, malował obrazy. Tak wspominali to jego bliscy: „To, czego dokonał w okolicy przez kilkanaście lat aktywności, to była mała rewolucja. Na Kresy wszystko dochodziło ze sporym opóźnieniem, a on starał się przenosić metody nowoczesnego gospodarowania z Wielkopolski i centralnej Polski. Płodozmiany, ośmiopolówka – mało kto wcześniej o takich rzeczach tu słyszał”.

Za pracę społecznika, rok przed wybuchem wojny otrzymał Srebrny Krzyż Zasługi. W 1931 roku poślubił Marię Ostrowską, nauczycielkę w miejscowej szkole pochodzącą z Ostrowi Mazowieckiej. Wkrótce na świat przyszedł pierworodny syn, a po nim córka. Pilecki był kochającym ojcem, ale jednocześnie wymagającym. Rodzice wychowali dzieci w poczuciu obowiązku i dyscypliny. Przed rozpoczęciem śniadania dzieci musiały złożyć raport: pacierz odmówiony, zęby umyte, łóżko posłane. Pilecki był człowiekiem głębokiej wiary, ukształtowanej m.in. przez dzieło „O naśladowaniu Chrystusa”, przypisywane Tomaszowi à Kempis, które czytał przez całe życie. Lekturę tę zalecił swym dzieciom: podczas jednego z ostatnich widzeń w więzieniu na Rakowieckiej poprosił żonę o przekazanie im tego zalecenia. „Tak, zalecał mamie, by czytała nam tę książkę. Ale to bardzo ciężka lektura, mimo że właściwie można ją otworzyć na dowolnej stronie i zacząć z dowolnego miejsca. Sporo prawd tam zawartych zanotowałem sobie w głowie, pomogły mi iść prostą drogą przez życie” – wspominał Andrzej Pilecki. Zofia Optułowicz-Pilecka dodawała: „Kochał przyrodę i każde stworzenie. Był wielkim humanistą. Każde istnienie było ważne”. Sam rotmistrz w jednym z listów do Kazimiery Daczówny pisał: „Wiem, że jeśli zechcę, zrobię wszystko, i do wszystkiego dojdę, jeno umocuję wolą Bożą, bez której nic być nie może”.

W obliczu II wojny światowej

Na początku wojny ksiądz Stefan Wyszyński, nakłaniany przez ministra rządu polskiego do opuszczenia okupowanego kraju wraz ze swoimi kolegami księżmi, odpowiedział: „Za nic w świecie nie wyjeżdżamy z Polski. Polska ma przejść przez cierpienie, my musimy być z nią”. Jak bardzo przypomina to słowa rotmistrza Witolda Pileckiego, gdy na rozkaz generała Władysława Andersa, który nakazywał mu po zakończeniu wojny ewakuację z Polski do Włoch, odpowiedział: „Ja zostanę, wszyscy nie mogą stąd wyjechać, ktoś musi tu trwać bez względu na konsekwencje”. Wróćmy do Wyszyńskiego. Ścigany przez Gestapo, zatrzymał się w Żułowie na Lubelszczyźnie. Tam m.in. pomagał w ukrywaniu Żydów, za co w okupowanej Polsce groziła kara śmierci. W 1942 roku zamieszkał w Laskach pod Warszawą, gdzie został kapelanem Zakładu dla Niewidomych. Złożył także przysięgę jako kapelan Armii Krajowej o pseudonimie Radwan III. W czasie Powstania Warszawskiego służył w szpitalu powstańczym. Asystował przy przeprowadzanych bez znieczulenia operacjach młodych żołnierzy. Prał ich mundury. 

Pilecki po ataku Niemiec i Związku Sowieckiego na Polskę walczył w wojnie obronnej. Wkrótce zaangażował się w działalność konspiracyjnej Tajnej Armii Polskiej. We wrześniu 1940 roku z rozkazu władz Polski Podziemnej dał się aresztować w ulicznej łapance i został wywieziony do Auschwitz. To on był pomysłodawcą tego dobrowolnego pójścia do niemieckiego obozu śmierci. W składanych w 1948 roku zeznaniach przed stalinowskim sądem rotmistrz powiedział m.in.: „(…) sam poszedłem do Oświęcimia, przez umyślne dostanie się w ręce niemieckie w czasie łapanki poszedłem tam celem założenia organizacji konspiracyjnej”. Po ucieczce z Auschwitz nie zrezygnował z konspiracji. W 1944 roku, wbrew rozkazom, wstąpił do zgrupowania „Chrobry II” i walczył w Powstaniu Warszawskim. Po upadku zrywu był więziony w obozach jenieckich w Niemczech aż do ich wyzwolenia. Wraz z dowodzonym przez gen. Andersa 2. Korpusem Wojska Polskiego wyjechał do Włoch, ale jak już było napisane, uważał za swój obowiązek wrócić do kraju.

Odpowiedzialność za rodzinę i naród

Dramatyczny rok 1948. Komuniści aresztują, torturują i mordują rotmistrza Pileckiego. Po śmierci prymasa Hlonda jego następcą zostaje Stefan Wyszyński, Polska wchodzi w czarny czas stalinizmu. Naszym bohaterom nigdy nie było dane się spotkać, ale gdyby tak się stało, to wyobrażam sobie, że rozmowa mogłaby pójść w kierunku tego, o czym swego czasu mówił Stefan Wyszyński: „O cóż idzie? Idzie o człowieka! O lepszego człowieka, o dobrego człowieka, o takiego człowieka, który byłby świadom odpowiedzialności za własne życie, za życie swojej rodziny i całego narodu”. Myślę, że nasi bohaterowie, Rotmistrz i Prymas, właśnie temu poświęcili całe swoje życie.     

____

Artykuł przygotowany we współpracy
z Fundacją Niezależne Media.

     

SUBSKRYBUJ aby mieć dostęp do wszystkich tekstów oraz lektora na gazetapolska.pl

Masz już subskrypcję? Zaloguj się

* Masz pytania odnośnie subskrypcji? Napisz do nas [email protected]

W tym numerze