Imigracyjny teatr Tuska
Donald Tusk z okazji rocznicy wyborów parlamentarnych postanowił wejść w rolę obrońcy bezpieczeństwa Polski przed imigracją. Obok efektownych teatralnych gestów brakuje jednak konkretów. Komisja będzie zmuszała Polskę do wprowadzania paktu migracyjnego, a postulat zawieszenia prawa do azylu okazuje się pustym hasłem.
Zachowania Tuska nie powinny nas zaskakiwać. Równolegle podobnej wolty retorycznej dokonują czołowi politycy liberalno-lewicowego establishmentu w innych krajach – Kamala Harris w USA, Olaf Scholz w Niemczech, Emmanuel Macron we Francji. Skala zagrożeń związanych z importem milionów ludzi z obcych kultur i negatywne skutki odczuwane coraz mocniej przez zachodnie społeczeństwa są zbyt wysokie, by dało się dłużej opowiadać, że to „biedni ludzie, którzy szukają swojego miejsca na ziemi”. Zbyt wysokie jest także poparcie rosnących w siłę partii patriotycznych. Prawie nikt poza skrajną lewicą i lobbystami części biznesu nie broni już wiary, że masowa imigracja będzie nas „ubogacać kulturowo” i rozwijać gospodarczo.
Ogłupianie narodów ponad granicami
Zamiast tego próbuje się zatem wmówić społeczeństwu, że ten sam liberalny establishment, który przez dekady dążył do osiedlania w swoich państwach milionów imigrantów, a wszelkie próby asymilacji nazywał rasizmem, teraz będzie ostro i bezwzględnie bronił granic. Mechanizm jest podobny do tego, który zadziałał w relacji z Rosją. Gdy doszło do pełnoskalowej inwazji na Ukrainę, nagle wszyscy stali się zwolennikami zbrojeń i uniezależniania się energetycznego od Moskwy. Ani w pierwszym wypadku, ani w drugim nie ma jednak miejsca na rozliczenie winnych i pytanie, kto odpowiada za fatalne status quo. Europejski przemysł zbrojeniowy ma teraz odbudować ta sama Ursula von der Leyen, która była wcześniej niemieckim ministrem obrony – i wiemy, w jakim stanie zostawiła tamtejsze wojsko. Społeczeństwo mamione przy pomocy mediów ma odnieść wrażenie, że „coś” jest robione i „rząd działa”. Gromkie słowa Tuska i podobnych mu polityków ws. imigracji mają przykryć mieszaninę szkodliwych działań, bierności i symbolicznych półśrodków. Skrajnie lewicowi aktywiści potępiający liberalne rządy za rzekomo „ekstremalne” działania też są pożyteczni, bo je uwiarygodniają.
Zabieg nie jest zupełnie nowy. Nie kto inny jak doskonale znana polskiemu premierowi Angela Merkel w październiku 2010 roku deklarowała publicznie, że „próby budowy w Niemczech społeczeństwa multikulturalnego zawiodły, całkowicie zawiodły”. Można byłoby pomyśleć, że pani kanclerz wyciągnęła wnioski z błędów swoich i poprzedników – takie wrażenie z pewnością miał odnieść niemiecki wyborca. Na słowach jednak się skończyło. Przez kolejne 11 lat swoich rządów Merkel konsekwentnie importowała do Niemiec setki tysięcy legalnych imigrantów z krajów muzułmańskich i afrykańskich, a także otwierała coraz szerzej granice swojego kraju i tym samym całej Europy na masową imigrację nielegalną – ze szczytem w 2015 roku, słynnymi „Willkommen” i „Damy radę”.
Komisja Europejska: „Nie będzie swobody wyboru”
Podobnie jest teraz ws. unijnego paktu migracyjnego, który skądinąd w krajach Europy Zachodniej jest przedstawiany przez liberalne rządy jako wielkie osiągnięcie, rzekomo pozwalające znacząco wzmocnić ochronę europejskich granic. W Polsce premier Tusk deklaruje z kolei, że nie będzie stosował się do zapisów o relokacji. Nie widać jednak rzeczywistych działań w tym kierunku. W lipcu rząd odmówił przedstawienia Sejmowi stanowiska do wytycznych Komisji Europejskiej dot. wdrażania paktu migracyjnego. Na pytania w tej sprawie jasno nie chciał także odpowiedzieć kilka dni temu wiceminister spraw wewnętrznych Szymański podczas posiedzenia sejmowej komisji ds. UE. W rzeczonym, dostępnym publicznie dokumencie Komisji Europejskiej czytamy jednak bardzo wyraźnie: „Nie będzie swobody wyboru. Należy wdrożyć wszystkie elementy składowe, które są od siebie współzależne”.
KE jasno z góry zastrzega zatem, że nie jest możliwe, aby dany kraj członkowski mógł wypisać się z „solidarnościowego” mechanizmu relokacji, wybierając sobie tylko te elementy paktu, które uzna za akceptowalne dla siebie, na przykład wspólne bazy danych o imigrantach. Dokument wyznacza również konkretne terminy – polski rząd powinien do końca października przedłożyć KE projekt krajowego planu wdrażania paktu, a do 12 grudnia gotowy plan. Wreszcie w pierwszej połowie 2025 roku rząd ma „rozpocząć udzielanie zamówień na zakup sprzętu i działania w zakresie budownictwa”. Teoretycznie polski rząd mógłby po prostu zignorować prawo unijne i pokazać von der Leyen gest Kozakiewicza. Wydaje się jednak mocno wątpliwe, żeby to zrobił, skoro nie jest w stanie postawić się Niemcom nawet w sprawie przerzucania imigrantów przez naszą granicę, o czym polska Straż Graniczna niejednokrotnie dowiadywała się z mediów.
Azyl, czyli pomieszanie z poplątaniem
W polskiej debacie panuje chaos. Słyszymy choćby o pakcie migracyjnym, wydawaniu wiz pracowniczych, nielegalnej imigracji, azylu – to cztery różne zjawiska. Politycy uwielbiają jednak żonglować pojęciami, przez co przeciętny odbiorca ma mętlik w głowie. Tusk chciał igrzysk i nagłówków, więc ogłosił z grubej rury, że zawiesi w Polsce prawo do ubiegania się o azyl. Postulat można by uznać poniekąd za słuszny, gdyby go doprecyzować. Rzeczywiście prawo stworzone pierwotnie dla uchodźców politycznych w rodzaju opozycjonistów, uciekających przed komunizmem w okresie zimnej wojny, jest dziś w krajach Europy Zachodniej często nadużywane przez imigrantów zarobkowych, twierdzących, że są w swoim kraju prześladowani.
W Polsce ta ścieżka dotyczy jednak nikłego odsetka imigracji. Wniosek o ściśle pojęty azyl (element ochrony krajowej) od początku 2024 roku do końca września złożyły ledwie 83 osoby. Z kolei o ochronę międzynarodową zawnioskowało w tym czasie 12 300 cudzoziemców. Pozytywne decyzje otrzymało jak na razie 4800 spośród 8400 osób, których wnioski rozpatrzono – z czego 92 proc. to Ukraińcy i Białorusini. To już więcej, ale nadal maleńka mniejszość przyjazdów do Polski. Wyborca czytający nagłówki o deklaracji premiera mógłby jednak odnieść wrażenie, że Tusk chce całkowicie zahamować imigrację.
Z dużej chmury mały deszcz
Z równie mocnych co nieprecyzyjnych słów Tuska musieli następnie tłumaczyć się jego podwładni. Fanfary dla cara, wyjaśnianie praktycznych konsekwencji pokazuchy dla bojarów, których zawsze można skrócić o głowę, jeśli niewystarczająco dobrze wytłumaczą, co umiłowany przywódca miał tym razem na myśli. Widzą to także koalicjanci PO oraz niektórzy bliscy rządowi dziennikarze. Przykładowo lewicowe Oko.press skrytykowało premiera i cytowało anonimowego polityka Polski 2050: „Klasyczny Tusk. Wychodzi, zrzuca bombę, wszyscy tym żyją przez kilka dni, a potem w toku prac parlamentarnych wyjściowa propozycja zostaje okrojona. I po całej operacji opinia publiczna ma po prostu zapamiętać go jako twardego gracza”.
W praktyce w opublikowanej po kilku dniach rządowej strategii migracyjnej na lata 2025–2030 znalazł się ogólnikowy i rozwodniony zapis, że „Polska, respektując podstawowe prawa człowieka w zakresie udzielania ochrony krajowej i międzynarodowej, będzie dążyła do zmiany ogólnego podejścia na poziomie Unii Europejskiej oraz w ramach członkostwa w organizacjach międzynarodowych, na rzecz uzupełnienia go o kwestie bezpieczeństwa”. Spróbujemy więc przekonać inne kraje do tego, żeby było trochę bezpieczniej (czyli jak? Nie wiadomo), ale trudno powiedzieć czy nam się to uda.
Fikcyjna reforma, fikcyjne wsparcie UE
Tusk cały czas wychodzi jednak z założenia, że liczy się to, co się powie, a nie to, co się zrobi. Dlatego premier ogłosił jako swoje wielkie zwycięstwo szczyt Rady Europejskiej z 17–18 października, na którym podobno pozostali szefowie rządów państw UE poparli jego rzekomą „azylową” reformę. Realnie w konkluzjach szczytu znalazł się jednak enigmatyczny zapis: „Rosja i Białoruś, ani żaden inny kraj, nie mogą nadużywać naszych wartości, w tym prawa do azylu, i podważać naszych demokracji. Rada Europejska wyraża solidarność z Polską i państwami członkowskimi, które stoją w obliczu tych wyzwań. Wyjątkowe sytuacje wymagają odpowiednich środków”. Czyli zostaliśmy poklepani po plecach. Jednocześnie w innym punkcie Rada – najwyraźniej bez sprzeciwu Polski – wezwała KE do „wzmocnienia działań” i wdrożenia paktu migracyjnego.
Ogłoszona przez rząd strategia zawiera raczej pół- i ćwierćśrodki niż jest „radykalnym zwrotem”. Wątpliwości budzi także złożony niedawno rządowy projekt ustawy dotyczącej repatriacji, sugerujący chęć dalszego utrudniania przyjazdów Polakom z b. ZSRS, którzy powinni być przecież traktowani priorytetowo. Państwo zdaje się nie panować nad tym, kto, jakiej narodowości i jak licznie znajduje się w Polsce. Kluczową sprawą nie jest zaś to, jaką drogą tysiące obcych kulturowo imigrantów dostaną się do Polski – legalnie, nielegalnie, przez unijną relokację czy przez granicę z Białorusią. Najważniejsze jest to, że Polacy będą tracić swój kraj i nikt nie zapyta ich o zdanie. Warto pamiętać, że Brytyjczykom, Francuzom czy Niemcom żaden rząd nigdy nie powiedział: osiedlimy u was kilka milionów muzułmanów i kilka milionów Afrykanów, zgadzacie się? Wielkie zmiany demograficzne były przesłaniane przez medialny teatr i polityków twierdzących najpierw, że nic się nie dzieje, a potem, że mleko się rozlało i to miejscowi muszą się dostosować.
SUBSKRYBUJ aby mieć dostęp do wszystkich tekstów oraz lektora na gazetapolska.pl
Gazeta Polska miesięcznie
25,00 złMiesięczny dostęp do wszystkich treści serwisu www.gazetapolska.pl.
Masz już subskrypcję? Zaloguj się
- Możliwość odsłuchiwania artykułów gdziekolwiek jesteś [NOWOŚĆ]
- Dostęp do wszystkich treści bieżących wydań "Gazety Polskiej"
- Dostęp do archiwum "Gazety Polskiej"
- Dostęp do felietonów on-line
* Masz pytania odnośnie subskrypcji? Napisz do nas [email protected]
W tym numerze
-
Areszty wydobywcze, tortury, wyłamywanie drzwi liderom opozycji, przymusowe karmienie przez rurkę w nosie politycznych wrogów, prucie szaf pancernych sędziów, wchodzenie ze służbami do TVP, a nawet...
Retoryka aż nazbyt parciana. Rok na barykadach w obronie wolności
Można przykryć pakt migracyjny zatrzymaniem posła, a podwyżki rozwiercaniem zamków u kogoś, na kogo wcześniej zrobimy nagonkę, by nie cieszył się sympatią większości Polaków. Ale takie przykrywanie...Nawrocki jest autentyczny Boks nauczył go przyjmowania ciosów
– Po PiS i stronie patriotycznej widać to wyraźnie: nadzieja wróciła. Przykładem było wspaniałe zwycięstwo Donalda Trumpa i republikanów w Stanach Zjednoczonych. Mając takiego kandydata jak Karol...Dyktatura dla idiotów
Strach i śmieszność. Przemoc i nieudolność. Agresja i bezradność. Ostatni rok pokazał, że ten melanż sprzeczności jest typowy dla systemu stworzonego przez Tuska i jego partię. Uśmiechnięty wódz...Blitzkrieg rebeliantów, upadek Asada, klęska Rosji
Takiego zwrotu w wojnie domowej w Syrii nikt się nie spodziewał! W nieco ponad tydzień rebelianci zajęli kolejno Aleppo, Hamę, Homs, a na koniec wtargnęli do Damaszku. Dlaczego reżim Asada rozsypał...Strzelając do górników, czyli jak „junta 13 grudnia” zaprowadzała „praworządność” w kopalni „Wujek”
W nocy z 12 na 13 grudnia 1981 roku w Polsce wprowadzono stan wojenny. 14 grudnia w kopalni „Wujek” w Katowicach wybuchł strajk z powodu aresztowania Jana Ludwiczaka, przewodniczącego Komisji...