Jak Feniks z popiołów. Mimo zgiełku, chciwości i biedy…

Historia [Niepodległość]
Raz na każde pokolenie Polacy zrywali się do walki o wolną Polskę. Epopeja napoleońska, powstanie listopadowe, powstanie styczniowe – to nie tylko ofiary krwi składane przez najlepszych synów Ojczyzny na ołtarzu wolności. Celem ponawianych co generację powstań było również utrzymywanie na szczycie polskiej hierarchii narodowych wartości obowiązku walki o niepodległość.
Poezja polska dziewiętnastego stulecia ukazuje nam, jaką tragedią była utrata własnego państwa. Gdy inne narody modliły się o pokój, o pomyślne życie i dobrobyt następnych pokoleń, Polacy prosili o wojnę. Oto końcowy fragment „Litanii pielgrzymskiej” Adama Mickiewicza:
O wojnę powszechną za Wolność Ludów!
Prosimy cię Panie.
O Broń i orły narodowe.
Prosimy cię Panie.
O śmierć szczęśliwą na polu bitwy.
Prosimy cię Panie.
O grób dla kości naszych w ziemi naszéj.
Prosimy cię Panie.
O niepodległość całość i wolność Ojczyzny naszéj.
Prosimy cię Panie.
W Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
Amen.
Pomyślne losów odmiany
Powstańcze zrywy były dziełem elit pochodzących z różnych warstw społecznych. Większość społeczeństwa polskiego – zwłaszcza w II poł. XIX wieku – była skłonna poddawać się wpływom idei panslawizmu czy lojalizmu i układać sobie życie w roli poddanych niemieckiego i austriackiego cesarza lub nawet rosyjskiego cara. W efekcie pracy organicznej prowadzonej przez Kościół katolicki, polityków narodowych oraz prących do rozstrzygnięć rewolucyjnych działaczy socjalistycznych, następowała powolna zmiana tych postaw, myśl niepodległościowa krzepła i zyskiwała zwolenników wśród inteligencji, robotników, ziemian i konserwatywnych z natury chłopów.
Powszechne jednak było przekonanie, że niepodległość Polski może przyjść tylko wraz z upraszaną przez Mickiewicza „wojną powszechną”. Dlatego salwy rozpoczynające w sierpniu 1914 roku wojnę obóz patriotyczny przywitał z radością. Ale… „nikt na całym świecie Polski nie chce” – zapisał wówczas Michał Sokolnicki, wierny żołnierz Komendanta Józefa Piłsudskiego i dyplomata. Koniunktury polityczne w trakcie Wielkiej Wojny zmieniły się na korzyść: w roku 1918 polskie aspiracje niepodległościowe mogły już liczyć na wsparcie Francji i Stanów Zjednoczonych. Lecz decydująca być miała wola samych Polaków. To dzięki niej we wszystkich zaborach powstawały rady, komisje i komitety przygotowujące się do zrzucenia obcej władzy. Siódmego listopada 1918 roku, w Lublinie, utworzono Tymczasowy Rząd Ludowy Republiki Polskiej socjalisty Ignacego Daszyńskiego, cztery dni później Józef Piłsudski, powróciwszy do Warszawy z Magdeburga, objął dowództwo nad polskimi siłami zbrojnymi, zaś 16 listopada wysłał do rządów państw wojujących i neutralnych oficjalną depeszę, w której napisał m.in.: „Jako wódz naczelny armji polskiej, pragnę notyfikować rządom i narodom wojującym i neutralnym istnienie państwa polskiego niepodległego, obejmującego wszystkie ziemie zjednoczonej Polski. (…) Państwo polskie powstaje z woli całego narodu i opiera się na podstawach demokratycznych. Rząd polski zastąpi panowanie przemocy, która przez sto czterdzieści lat ciążyła nad losami Polski – przez ustrój, zbudowany na porządku i sprawiedliwości”.
Polskie życia na obcych stosach
Wiedza Polaków o Wielkiej Wojnie jest mglista. Podziwiamy determinację legionistów walczących od sierpnia 1914 roku oraz zuchwałość młodzieży gimnazjalnej i studentów odbierających Niemcom broń w listopadzie 1918 roku. Jednak fakt, że Polska nie istniała w czasie, gdy na frontach Wielkiej Wojny toczyły się tytaniczne zmagania milionowych armii, sprawia, że wojna ta wydaje się nam daleka, jakby obca. Tymczasem terytoriami, które w czasie czterech lat walk ucierpiały najbardziej, były Belgia oraz ziemie polskie.
Najbardziej bolesne są straty ludzkie. Tym bardziej bolesne, że niemożliwe do oszacowania. Wszystkie liczby są „przybliżone”, lecz cóż to za przybliżenie, jeśli liczbę młodych Polaków wcielonych do trzech zaborczych armii umieszcza się w przedziale między 2 mln 900 tys., a 3 i pół mln. Równie nieprecyzyjne są szacunki strat: zginęło, zmarło lub zaginęło bez wieści około 530 tys. Polaków. Ilu z nich w nieswoich bitwach zginęło z rąk rodaków ubranych we wrogi mundur?
Rozdzielił nas, mój bracie,
Zły los i trzyma straż –
W dwóch wrogich sobie szańcach
Patrzymy śmierci w twarz.
(…)
A gdy mnie z dala ujrzysz,
Od razu bierz na cel
I do polskiego serca
Moskiewską kulą strzel.
Bo wciąż na jawie widzę
I co noc mi się śni,
Że TA, CO NIE ZGINĘŁA,
Wyrośnie z naszej krwi.
Od losów Polaków-żołnierzy walczących w wojnie zaborców gorszy był los ludności cywilnej zamieszkującej Królestwo Polskie. W czerwcu 1915 roku, wobec spodziewanej ofensywy niemieckiej, dowództwo rosyjskie przygotowało plan „wielkiego odwrotu”. Jego elementem było zmuszenie mieszkańców ziem między Wisłą a Bugiem do porzucenia swych ojcowizn: wszak nieprzyjaciel może wykorzystać pracę polskich chłopów i rzemieślników. Za plecami nieszczęsnych bieżeńców płoną domy, zabudowania gospodarcze, pola z dojrzałym i niezebranym zbożem. „Oto idzie gubernia chełmska. Poznać ją można po uczesaniu kobiet. Tu zaś biłgorajki. Oto dalej z godnością sunie gubernia grodzieńska: poznać ją można po wozach, obciągniętych samodziałami w kraty lub w pasy. Zniszczyli ich już wygnańcy, którzy szli przez ich okolice, a w rezultacie i im samym wypadło ruszyć. Oto w długich kożuchach z szerokimi kołnierzami baranimi, pięknie wyszytych czerwonym sznurem, w czapkach rogatywkach z pomponami ciągną włościanie z guberni łomżyńskiej. Wąsy z podwąsiem, a podbródki zarośnięte jak szczeciną. Cichy lud, grzeczny i miły. Zwłaszcza kobiety ich mają szaty wspaniałe. Rękawy, kieszenie i kibić – wszystko wyszyte kolorowo. Teraz jest to zakurzone, zabłocone, poobrywane, podarte, ale widać, że było to niegdyś wystawne, piękne, bogate. Trzeci już miesiąc w drodze. Ktoś zapytany, jak dawno są w drodze, odpowiedział: »Już sam nie wiem. Nie wiem, czy to był sen, że miałem kiedyś dom, czym teraz zwariował. Dom spalony, żona w drodze umarła i dzieci dwoje z nią poszło; leżą pod krzyżami. Ja tylko i ten koń samotny na świecie«”. Świadectwo męki bieżeńców dają cmentarze na polskich Kresach. Na nagrobkach daty mówią o dramatach obu rozdziałów wędrówki: tym na wschód w 1915 roku, i tym drugim, gdy bieżeńcy szli na zachód, pragnąc powrócić do domów i wolnej już Polski. Ilu tych nieszczęsnych ludzi zmarło – 300, 500, 800 tysięcy czy może milion – nie wiemy i nigdy się nie dowiemy.
Grabież
Żadne z państw powstałych na gruzach rozbitych przez Wielką Wojnę imperiów – rosyjskiego, tureckiego, niemieckiego i austro-węgierskiego – nie musiało się mierzyć z trudnościami o takiej skali, jak Polska scalana z ziem, przez 123 lata należących do trzech różnych państw. W odradzającej się Polsce funkcjonowały cztery systemy prawne, trzy typy administracji, trzy formy organizacyjne armii i trzy systemy oświatowe. Rosyjskie ruble i emitowane przez Niemców ostruble, reichsmarki i ostmarki, austriackie korony i ukraińskie karbowańce, wreszcie obiegające od 1917 roku marki polskie – to najważniejsze waluty funkcjonujące obok siebie na polskich ziemiach. Do nich należy dodać kilkadziesiąt różnych walut zastępczych i pieniędzy lokalnych, wypuszczanych przez miasta i powiaty. Również władze lokalne wprowadzały do obiegu kartki uprawniające mieszkańców do nabycia towarów deficytowych, na przykład cukru. Brakowało wszystkiego. To co dostępne, było drogie i coraz droższe.
Trudności dnia codziennego odradzającej się Polski były wynikiem wojny i planowego rabunku ziem polskich. Gdy w 1915 roku Rosjanie wycofywali się z Królestwa, wywieźli w głąb Imperium 150 fabryk i 70 tysięcy robotników, podpalili ponad 300 szybów naftowych w okolicach Borysławia. Austriacy i Niemcy wycinali w pień piękne polskie lasy (w sumie około 2,5 mln hektarów) oraz rekwirowali wszystko, co uznali za potrzebne do prowadzenia wojny: mosiężne samowary i dzwony (kilkanaście tysięcy wywieźli jeszcze Rosjanie) przerabiali na amunicję, żeliwne ogrodzenia parków i balustrady balkonów – na lufy armat. Nie było zakątka Królestwa Polskiego, którego nie ograbiliby chciwi niemieccy i austriaccy okupanci. Przed wojną Spała była należącym do cara majątkiem myśliwskim, w którym prowadzono planową gospodarkę leśną i utrzymywano potężne stada jeleni. Wspominał hrabia Zygmunt Plater: „Spała jako rozsadnik jeleni na cały kraj przestała niestety istnieć, rozgromiona wojną. Z owych kilku tysięcy sztuk pozostało w 1918 r. zaledwie kilkanaście egzemplarzy (obecnie około 70) po jeneralnym pogromie jesienią 1914 i wiosną 1915. Wojska rosyjskie, a głównie niemieckie, wytłukiwały setki sztuk na żywność dla żołnierzy, nieraz używając na ogromne stada nawet i karabinów maszynowych”.
Listopad
Tak o sytuacji panującej w listopadzie 1918 roku w Królestwie Polskim pisał premier Tymczasowego Rządu Ludowego Republiki Polskiej Ignacy Daszyński: „Bo też panowały stosunki straszne, niosące w sobie możliwość najdzikszych wybryków. Przez Polskę waliła w dwóch kierunkach ogromna fala jeńców wojennych z zachodu i zdemoralizowanych żołnierzy austriackich ze wschodu. W środku zaś czyhały na łup gromady załóg austriackich i bandy dezerterów rozbijających się po drogach. Austriaccy dowódcy albo byli bezsilni, albo obmyślali, co by zrabować i wywieźć z kraju”.
Szacuje się, że całkowite straty poniesione w latach 1914–1921 wyniosły około 1/3 majątku narodowego. Zniszczeniu uległo 6500 szkół, 2000 świątyń, setki obiektów kultury i infrastruktury technicznej. Milionom ludzi, którzy utracili dobytek, groziła nędza. Produkcja przemysłowa w roku 1919 była o 70 proc. mniejsza niż w roku 1913, a produkcja stali – surowca kluczowego dla odbudowy przemysłu – wynosiła zaledwie 3 proc. przedwojennej. Utrzymywało się wysokie bezrobocie, spekulanci windowali ceny.
I tylko niepoprawni idealiści – jak Maria Dąbrowska – patrzyli w przyszłość z optymizmem. „W nocy była strzelanina. Rano od wczesnej godziny rozbrajanie oficerów niemieckich na wszystkich rogach ulic. Ale rozbraja nie tylko milicja, lecz i tłum. (…) W tym wszystkim wstaje Polska. I nikt nie widzi, jaka jest piękna. Nikt nie spostrzega w tym zgiełku”.
Mimo zgiełku i toczonych przez Polskę wojen, mimo ludzkiej chciwości i ogólnej biedy, mimo zacietrzewienia politycznego i prywaty stał się cud: Polska powstała. I była piękna, bo własna i wolna.



SUBSKRYBUJ aby mieć dostęp do wszystkich tekstów www.gazetapolska.pl
Gazeta Polska miesięcznie
10,99 złMiesięczny dostęp do wszystkich treści serwisu www.gazetapolska.pl.
Masz już subskrypcję? Zaloguj się
- Możliwość odsłuchiwania artykułów gdziekolwiek jesteś [NOWOŚĆ]
- Dostęp do wszystkich treści bieżących wydań "Gazety Polskiej"
- Dostęp do archiwum "Gazety Polskiej"
- Dostęp do felietonów on-line
* Masz pytania odnośnie subskrypcji? Napisz do nas prenumerata@gazetapolska.pl
W tym numerze
-
„Gdyby większość Polaków w obecnej sytuacji wkroczyła na drogę prawdy, stalibyśmy się narodem wolnym już teraz”, „Prawda jest niezmienna. Prawdy nie da się zniszczyć taką czy inną decyzją, taką czy...
Tusk: FSB nie była zagrożeniem. Odtajnione zeznania lidera Platformy
Nie widział zagrożenia we współpracy z rosyjską FSB, nie ośmielił się nazwać jej „służbą wroga”, nie znał bądź „nie pamiętał” podstawowych faktów dotyczących działania polskich służb. Polskich...Porwanie Europy. Z Jackiem Saryuszem-Wolskim, europosłem PiS, rozmawia Maciej Kożuszek
Można powiedzieć, że cel tych zmian oddaje słynna zasada Lorda Ismaya, towarzysząca założeniu NATO, ale odwrócona. Wtedy było „America in”, czyli Ameryka w Europie, „Russia out”, czyli Rosjanie...Nieczysta gra Konfederacji w sprawie polskich przewoźników. Niebezpieczna rozgrywka na polsko-ukraińskiej granicy
Długo nierozwiązywane problemy organizacyjne na przejściach granicznych po stronie ukraińskiej oraz unijna liberalizacja przewozów doprowadziły do protestu części polskich przewoźników wspieranych...Liberalny Matrix. Spokojnie, to tylko korekta
Między polityką a ludzkimi opowieściami o świecie istnieją nierozerwalne więzi, często niebezpiecznie zakorzenione nie tyle w wiedzy, ile w skrajnych emocjach. Propagandowy przekaz, jakim karmi się...Karykatura Napoleona w wydaniu Ridleya Scotta. Jak Scott ośmieszył sam siebie
Austerlitz – 2 grudnia 1805 roku. Biała zawiesina śnieżnej nocy pokrywa cały ekran, by za chwilę lekko się rozjaśnić. W kadrze widać przemieszczające się powoli, w ciszy, oddziały Francuzów. Zajmują...