Chodzi nie tylko o niedawne słowa Emmanuela Macrona o „mózgowej śmierci” Sojuszu Północnoatlantyckiego. Paryż od zawsze ma słabość do Rosji, jest niechętny NATO i nie może przeboleć, że to Ameryka jest numerem jeden na świecie. Od kilku miesięcy już się z tym nawet nie kryje. Macron, niczym de Gaulle kilka dekad temu, próbuje pójść „trzecią drogą”. Na wschód.
Zaledwie w pół roku Macron opowiedział się za powrotem Rosji do Rady Europy, poparł przywrócenie Rosji do G-7 (by znów była G-8), przyjął w letniej rezydencji Putina, ogłosił ambasadorom francuskim konieczność normalizacji stosunków z Moskwą, zablokował możliwość rozszerzenia UE na Bałkany, wreszcie
Zaledwie w pół roku Macron opowiedział się za powrotem Rosji do Rady Europy, poparł przywrócenie Rosji do G-7 (by znów była G-8), przyjął w letniej rezydencji Putina, ogłosił ambasadorom francuskim konieczność normalizacji stosunków z Moskwą, zablokował możliwość rozszerzenia UE na Bałkany, wreszcie