Choć najbardziej wpływowi sojusznicy w ruchu MAGA krzyczeli o kolejnej „niekończącej się” albo nawet III wojnie światowej, a polscy analitycy z przekonaniem twierdzili, że Trump nie rozumie interesów strategicznych USA, prezydent zaangażował się w uderzenie w reżim z Teheranu. Wyjaśnienie jest proste: Trump, szczególnie Trump w drugiej kadencji, jest spragniony zwycięstw, dzięki którym zapisze się w historii.
Frakcja powściągliwych (ang. restrainers) i przeciwników wsparcia USA dla Izraela dostała od prezydenta Trumpa chwilę nadziei 24 i 25 czerwca. Po tym jak Izrael, symbolicznie, odpowiedział na złamanie przez Iran zawieszenia broni, zirytowany Trump na trawniku przed Białym Domem stwierdził, że obie strony tak długo walczą, że „nie wiedzą, co k***a robią”. Dzień później, podczas szczytu NATO, znów nie krył frustracji, mówiąc o stronach konfliktu, że są jak „dwójka dzieciaków na szkolnym placu zabaw”. Ale te deklaracje nie służyły niczemu więcej niż zabezpieczeniu tyłów w
SUBSKRYBUJ aby mieć dostęp do wszystkich tekstów oraz lektora na gazetapolska.pl
Miesięczny dostęp do wszystkich treści serwisu www.gazetapolska.pl.
Masz już subskrypcję? Zaloguj się
* Masz pytania odnośnie subskrypcji? Napisz do nas [email protected]
