To chyba jedyny tropikalny las deszczowy położony tak blisko wielkiego skupiska ludzi. Znajduje się niemal na terenie miasta-stolicy kraju. Do selwy trafimy już po kilkunastominutowej przejażdżce lokalnym środkiem komunikacji miejskiej.
Wygląda nieziemsko. Niczym najbardziej misternie tkana koronka. Albo najbardziej delikatny bisior z morskiego jedwabiu lub jak prześwitująca firanka z wyhaftowanym nań subtelnym wzorkiem. Kiedyś liść, dziś ostała się z niego tylko obwiednia i ogołocone żyłki wewnątrz. Jakby krwiobieg. Po ich przebiegu i kształcie krawędzi nie sposób nie zgadnąć, że to rzeczywiście normalny liść. Brakuje jedynie… w pełni pokrytej zielonym chlorofilem blaszki asymilacyjnej. Tego, co zwykle widzimy, gdy patrzymy na liść. Tu jest jakby sam szkielet. Przepięknie prześwitujący.
Cały ten niezwykły widok to efekt panoszących się tu, wszędobylskich w puszczy pasożytów, żywiących się wyłącznie blaszkami pokrytymi chlorofilem. Tą miękką częścią liścia. Wszelkie
SUBSKRYBUJ aby mieć dostęp do wszystkich tekstów www.gazetapolska.pl
Miesięczny dostęp do wszystkich treści serwisu www.gazetapolska.pl.
Masz już subskrypcję? Zaloguj się
* Masz pytania odnośnie subskrypcji? Napisz do nas prenumerata@gazetapolska.pl
