Przekaż 1,5% na media Strefy Wolnego Słowa. Dziękujemy! Przekaż TERAZ » x

Kontuzja na stoku – co zrobisz?

Stok narciarski można porównać do drogi, a narciarzy do kierowców. Spotkać można osoby, które posiadły umiejętność jazdy w różnym stopniu. Jedni jeżdżą od lat i są ekspertami, innych cechują zupełnie przeciętne zdolności, a jeszcze inni dopiero się uczą. Trzeba mieć to na uwadze i na stoku zachowywać ostrożność – przypomina amatorom sportów zimowych Mateusz Leks, zastępca naczelnika Grupy Jurajskiej GOPR. Jak jednak zachować się, gdy zauważymy, że ktoś doznał kontuzji albo sami potrzebujemy pomocy?

Zimą nietrudno o urazy. W miastach przyczyną nieszczęśliwego wypadku może być śliska nawierzchnia, oblodzony chodnik, niewystarczająco posypana piaskiem czy solą ulica. Podczas zimowych wypadów urazy mogą natomiast powstać podczas jazdy na nartach, snowboardzie czy łyżwach. Kontuzje mogą być różnego rodzaju, warto wiedzieć więc, jak zachować się w sytuacji, gdy właśnie nas lub kogoś w naszym otoczeniu spotka nieszczęśliwy wypadek.

Zdjęcia rentgenowskie to podstawa

Jeżeli podejrzewamy, że mogliśmy sobie naderwać ścięgno lub więzadło, przede wszystkim musimy unieruchomić kończynę ustawioną mniej więcej w jej naturalnej pozycji w okolicy uszkodzenia i zgłosić się do lekarza. O rodzaju wykonywanych badań decyduje ortopeda. Zdjęcia rentgenowskie są podstawowym badaniem, niezbędnym przy każdym urazie. Żeby ocenić tkanki miękkie wybieramy USG lub rezonans magnetyczny. W zależności od tego, czego poszukujemy, stosujemy odpowiednią diagnostykę, badania te nie są zamienne. Uszkodzenia ścięgien czy więzadeł mogą być częściowe i całkowite. Sposób ich leczenia zależy zarówno od ich funkcji i położenia anatomicznego, jak i od trybu życia, jaki prowadzimy. Najlepszy sposób leczenia powinien być dobierany indywidualnie – radzi Maciej Miszczak, ortopeda Centrum Medycznego Gamma i dodaje: –Trzeba też pamiętać o dobrym ubezpieczeniu, które będzie obejmowało zarówno transport, badania diagnostyczne, jak i zabiegi operacyjne.

Pierwsza pomoc na stoku

Jak podkreśla Mateusz Leks, zastępca naczelnika Grupy Jurajskiej GOPR, podczas zimowego szaleństwa na nartach o wypadek nietrudno, ponieważ ten sport jest o wiele bardziej ryzykowny niż inne dyscypliny sportowe. Dlatego warto przypomnieć sobie, jak wygląda pierwsza pomoc na stoku narciarskim, ponieważ nigdy nie wiadomo, kiedy taka umiejętność może nam się przydać. – Wypadki na stoku najczęściej wiążą się z urazami kolana, głowy, dłoni, stopy, uda oraz barku. Nieco rzadziej zdarzają się poważniejsze sprawy, jednak warto mieć zawsze w głowie krok po kroku, co zrobić, gdy zauważymy poszkodowanego narciarza – mówi Mateusz Leks. Przede wszystkim należy zabezpieczyć miejsce wypadku, czyli wbić w śnieg skrzyżowane narty, żeby ostrzec innych narciarzy i nie dopuścić do kolejnego zdarzenia. Sprawdzamy następnie, czy poszkodowany jest przytomny. Jeśli tak – należy zostawić go w pozycji, w której go zastaliśmy, o ile nie zagraża mu żadne niebezpieczeństwo, i dowiedzieć się jak najwięcej o jego stanie. Kolejny krok to zawołanie pomocy i w przypadku, gdy poszkodowany nie jest przytomny, udrożnienie dróg oddechowych. – Udrożnij drogi oddechowe, odginając głowę do tyłu jedną ręką umieszczoną na czole poszkodowanego i unieś żuchwę do góry drugą ręką. Sprawdź oddech poszkodowanego. Przyłóż policzek nad jego usta, obserwując zarazem, czy unosi się klatka piersiowa (tzw. zasada „widzę, słyszę, czuję”) – jeśli na policzku nie wyczułeś oddechu, nie usłyszałeś „świstu” ani nie zobaczyłeś unoszącej się i opadającej klatki piersiowej, powinieneś uznać, że poszkodowany nie oddycha. Jeżeli masz jakiekolwiek wątpliwości, czy oddech jest prawidłowy, działaj tak, jakby był nieprawidłowy. Poproś o wezwanie lub wyślij kogoś po pomoc do GOPR/TOPR, dzwoniąc pod nr tel.: 985 lub 601 100 300, a jeżeli jesteś sam, zostaw poszkodowanego w pozycji bezpiecznej, czyli bocznej ustalonej, i wezwij GOPR/TOPR, a następnie wróć do poszkodowanego. Pozycja bezpieczna pozwala zachować drożność dróg oddechowych, co zapobiega zapadaniu się języka na tylną ścianę gardła, a także przeciwdziała dostaniu się do układu oddechowego ciał obcych, wymiocin, krwi itp. Pozostań przy osobie poszkodowanej do przyjazdu ratowników – wyjaśnia krok po kroku Mateusz Leks.

Warto pamiętać też o kilku zasadach obowiązujących podczas rozmowy telefonicznej z osobą po drugiej stronie telefonu alarmowego. Podczas takiej rozmowy należy zwięźle określić: co się wydarzyło, gdzie – podać miejsce zdarzenia, ilu jest poszkodowanych. Na pytania ratownika należy odpowiadać precyzyjnie i nigdy nie wolno odkładać słuchawki jako pierwszy. Osoba odbierająca zgłoszenie musi mieć pewność, że uzyskała wszystkie szczegóły dotyczące zdarzenia i lokalizacji poszkodowanych. I jeszcze jedna istotna sprawa – warto przed udaniem się na stok wpisać do książki telefonicznej w telefonie komórkowym numery alarmowe.

Sygnały, które trzeba znać

Bywa i tak, że warunki terenowe, w jakich znaleźliśmy osobę poszkodowaną, uniemożliwiają udanie się po pomoc. W takiej sytuacji należy wezwać pomoc międzynarodowym sygnałem. Mowa o jakimkolwiek sygnale optycznym lub akustycznym powtarzanym 6 razy na minutę co 10 sekund, po czym następuje jedna minuta przerwy. Odpowiedź o zrozumieniu sygnału przez służby ratownicze to taki sam sygnał trzy razy na minutę po czym minuta przerwy. – Gdy sam usłyszysz taki sygnał, pamiętaj, że ktoś znajduje się w niebezpieczeństwie i liczy na Twoją pomoc – uczula zastępca naczelnika Grupy Jurajskiej GOPR. Jeżeli widzimy, że szuka nas śmigłowiec, sygnałem wzywania pomocy dla pilota śmigłowca jest uniesienie rąk do góry, zachowując sylwetkę litery Y jak YES. W razie gdy pomoc jest nam niepotrzebna, podnosimy prawą rękę do góry, a lewę trzymamy lekko pochyloną w dół – sylwetka powinna przypominać literę N jak NO. – Na szczęście nigdy jeszcze nie byłam w sytuacji, gdy ktoś na stoku potrzebował mojej pomocy, ale wybierając się na narty zawsze mam przy sobie telefon z zakodowanym numerem 985. Człowiek w panice, gdy widzi, że coś złego się stało, łatwo zapomina, jak się nazywa, a co dopiero pamięta, na jaki numer zadzwonić w sytuacji podbramkowej – mówi Karolina (29 l.), która przynajmniej dwa razy w roku wyjeżdża poszusować w polskie góry.

 
Artykuł współfinansowany z funduszu prewencyjnego PZU