Przekaż 1,5% na media Strefy Wolnego Słowa. Dziękujemy! Przekaż TERAZ » x

Czacza za Miszę

Dodano: 05/11/2013 - Nr 45 z 6 listopada 2013
Wypiję szklankę czaczy za prezydenta Gruzji. Nigdy mu nie zapomnę, że nie kłaniał się Kremlowi Dostałem właśnie wielką butlę czaczy. To nie ta czacza, o której śpiewał niegdyś Andrzej Rosiewicz. To mocny alkohol pędzony – to dobre słowo – w Gruzji. Nie, nie jestem na siłach – to dobre słowo – zastanawiać się, czy gruzińska czacza ma więcej procent niż polska śliwowica. Obie potrafią sponiewierać śmiałków, którzy mierzą siły na zamiary. Czacza to kaukaski bimber. Moja znajdowała się w dwulitrowej butelce po... napoju Fanta. Wystarczyło jednak odkręcić plastikową zakrętkę, by poczuć, że to żadna tam fanta i by zakręciło się w głowie od samego zapachu. Mnie może mniej się kręci w łepetynie w takich sytuacjach: często bywam na Kaukazie Południowym. W rzeczy samej – tylko w Gruzji właśnie byłem czwarty raz w tym roku, a stamtąd górską drogą, samochodem pnącym się mozolnie wyżej i wyżej, by po chwili łagodnie spadać w dół, przemieściłem się do Armenii, by po raz trzeci w
     
28%
pozostało do przeczytania: 72%

Artykuł dostępny tylko dla subskrybentów

SUBSKRYBUJ aby mieć dostęp do wszystkich tekstów www.gazetapolska.pl

Masz już subskrypcję? Zaloguj się

* Masz pytania odnośnie subskrypcji? Napisz do nas prenumerata@gazetapolska.pl

W tym numerze