Przekaż 1,5% na media Strefy Wolnego Słowa. Dziękujemy! Przekaż TERAZ » x

Oto się boją, żeby nie zmartwychwstali

Dodano: 30/04/2013 - Nr 18 z 30 kwietnia 2013
Rankiem 15 grudnia 1970 r., w trakcie spotkania z najwyższymi władzami, Władysław Gomułka wydał decyzję, że do „chuliganów” należy strzelać. Nikt z zebranych nie zaprotestował. Nie zgłosił wątpliwości. Nawet o nic nie zapytał. Milczenie także może być zbrodnią.    Było ok. godz. 20, kiedy w telewizji pokazał się wicepremier Stanisław Kociołek, który zaczął zachęcać stoczniowców, aby wrócili do pracy. Większość z nich mu zaufała. Być może uznano, że to znak opamiętania się władzy, że już wystarczy ofiar, a krwawe wydarzenia dobiegły końca. Tych pięciu zabitych w wyniku strzałów oddanych przez milicję i wojsko to i tak zbyt wiele. Ton wypowiedzi Kociołka mógł brzmieć pojednawczo w porównaniu z tym, co można było usłyszeć dzień wcześniej – 15 grudnia. Ten sam aparatczyk rzucał na szklanym ekranie ciężkie oskarżenia, mówiąc o „bandach” i „przestępcach”. Cóż należało myśleć? Że ów pierścień okrążenia, jakim zamknięto Gdańsk i Gdynię, stawiając na morzu zaporę z okrętów wojennych, skończy
     
8%
pozostało do przeczytania: 92%

Artykuł dostępny tylko dla subskrybentów

SUBSKRYBUJ aby mieć dostęp do wszystkich tekstów www.gazetapolska.pl

Masz już subskrypcję? Zaloguj się

* Masz pytania odnośnie subskrypcji? Napisz do nas prenumerata@gazetapolska.pl

W tym numerze