Przekaż 1,5% na media Strefy Wolnego Słowa. Dziękujemy! Przekaż TERAZ » x

Oczy polskiego samodzierżawia

Dodano: 19/03/2013 - Nr 12 z 20 marca 2013
Całować czy być całowanym Kiedy w styczniu 1744 r. księżniczka niemiecka Zofia von Anhalt-Zerbst, późniejsza caryca Katarzyna, jechała do stolicy Imperium Rosyjskiego, napotkała specjalnego wysłannika carycy Elżbiety, Siemiona Kiryłowicza Naryszkina. Wiózł on list – specjalną instrukcję o wymogach petersburskiego savoir-vivre’u. Napisał ją nadmarszałek dworu von Brummer, wyjaśniając kandydatce na żonę przyszłego cara, iż w Rosji panują obyczaje nieco odmiennie niż w Prusach. O ile w Berlinie wystarczyło głęboko ukłonić się królowi, o tyle w Petersburgu należało się zachowywać z największą możliwą pokorą, a przy powitaniu zgiąć w hołdzie kark i ucałować dłoń carycy. Ten wręczony przez Naryszkina list musiał zrobić duże wrażenie na szczecińskiej pannie o niemieckiej błękitnej krwi – być może siedząc w karecie i jadąc w stronę serca mitycznej Rosji, zaczęła marzyć o tym, że to ją bojarzy całują po dłoniach. Z dwóch możliwości – całować czy być całowanym – wybrała
     
10%
pozostało do przeczytania: 90%

Artykuł dostępny tylko dla subskrybentów

SUBSKRYBUJ aby mieć dostęp do wszystkich tekstów www.gazetapolska.pl

Masz już subskrypcję? Zaloguj się

* Masz pytania odnośnie subskrypcji? Napisz do nas prenumerata@gazetapolska.pl

W tym numerze