Przekaż 1,5% na media Strefy Wolnego Słowa. Dziękujemy! Przekaż TERAZ » x

Korzenie nowoczesności. Debata: Przemysł w dwudziestoleciu międzywojennym

Odradzająca się po 120 latach zaborów Polska była krajem rolniczo-przemysłowym. Władze dość późno podjęły decyzje, których efektem miało być przyspieszenie uprzemysłowienia, w dodatku proces ten został przerwany przez wybuch II wojny światowej. Jednak mamy powody do dumy z ówczesnych osiągnięć, a fakt, że wiele wybudowanych wtedy fabryk pracuje do dziś pokazuje, że rozwój odbywał się we właściwym kierunku – zgodzili się uczestnicy debaty „Przemysł w dwudziestoleciu międzywojennym – korzenie nowoczesności”.

W ocenie dr. Marka Deszczyńskiego z Wydziału Bezpieczeństwa Narodowego Akademii Sztuki Wojennej, poruszając temat rozwoju przemysłu w Drugiej Rzeczpospolitej, zwykle przecenia się rolę Centralnego Okręgu Przemysłowego. – Zapomina się o tym, że on faktycznie nie został uruchomiony przed wojną, bo przecież proces budowlany nie zakończył się – od czasu wbicia pierwszych łopat do wybuchu wojny minęło raptem 2,5 roku – mówił dr. Deszczyński.

[KLIKNIJ TUTAJ i POBIERZ PLIK PDF z TEKSTEM]

Niepewna sytuacja
Zdaniem dr. Deszczyńskiego rozwój przemysłu w okresie międzywojennym był kontynuacją procesów zapoczątkowanych jeszcze pod koniec XIX w. w państwach zaborczych. Później nastąpiło tylko ich wzmożenie wraz z rozwojem techniki, wynalazczości i przedsiębiorczości oraz polityki rozumianej jako działanie państwa. Władze były szczególnie zainteresowane rozwojem przemysłu zbrojeniowego, w ogóle nieobecnego wcześniej na ziemiach polskich na skutek decyzji zaborców.
– Można powiedzieć, że jego zalążki powstają jeszcze w pierwszej połowie lat 20., a pomysły, żeby zdynamizować ten proces, często wiąże się z przewrotem majowym i przejęciem władzy przez ekipę marsz. Józefa Piłsudskiego. Przy czym gros zakładów poza okręgiem warszawskim lokowano na terenie dawnego Staropolskiego Okręgu Przemysłowego, który ostatecznie rozbudowano, od 1937 r. począwszy, w ramach COP – przypomniał Marek Deszczyński.
Poza potrzebami państwa powodem, dla którego pod koniec lat 30. zdecydowano się na dalszy rozwój przemysłu, poczynając od budowy zakładów działających na potrzeby sił zbrojnych, była też sytuacja w handlu międzynarodowym. – Restrykcje handlowe i płatnicze, które wprowadzono po 1933 r., były tak poważne, że „wbicie” się na rynki zagraniczne było bardzo trudne. Ponieważ nieustannie zastanawiano się nad możliwościami zbytu, rozwijano przemysł zbrojeniowy, którego odbiorcą jest zasadniczo armia. Zagrożenie wojną uznawano przy tym za czynnik stały – mówił dr Deszczyński.
I chociaż od początku procesów planowania starano się nie przesadzić z możliwościami produkcyjnymi zakładów budowanych, tak aby wykorzystywać optymalnie ich możliwości, to plany trzeba było modyfikować. Wydarzeniem, które w sposób zasadniczy wpłynęło na wcześniejsze koncepcje inwestycyjne, była inkorporacja Zaolzia jesienią 1938 r. Ten niewielki region miał ogromny – jak na warunki polskie – potencjał gospodarczy, szczególnie rozwinięty był tam przemysł ciężki, w tym huty i stalownie. Okazało się wtedy, że Polska ma nadmiar mocy produkcyjnych w dziedzinie metalurgii, przystąpiono więc do korekty wcześniejszych planów, czego szczegóły nie są bliżej znane.
– Trzeba podkreślić, że na inkorporację Zaolzia mieliśmy ciche przyzwolenie
m.in. Wielkiej Brytanii. Bez wejścia Wojska Polskiego na ten obszar, zresztą zamieszkany przez większość polską, groziło dalsze wzmocnienie potencjału niemieckiego w dziedzinie zbrojeń. Brytyjczycy mieli ulokowane duże zamówienia w zakładach odstępowanych przez Czechosłowację (m.in. w Trzyńcu, który stał się największą hutą w Polsce) i woleli, by znalazły się one w pieczy ich spodziewanego sojusznika, od którego już zaczynali kupować różne artykuły na własne potrzeby, jak działa przeciwlotnicze na licencji szwedzkiej firmy Bofors, a nie pod kontrolą Niemiec – mówił Marek Deszczyński.

Zbrojeniówka napędem przemysłu
Uczestnicy dyskusji zgodzili się, że inwestycje państwa w przemysł zbrojeniowy były w tamtych czasach właściwym kierunkiem, tym bardziej że polscy inżynierowie odnosili duże sukcesy w wielu dziedzinach. – Niewątpliwie przemysł zbrojeniowy miał szansę przyczyniać się do tego, żeby gospodarka się rozwijała. Doświadczenie uczy, że inwestycje w przemysł zbrojeniowy generują innowacje, które z kolei przekładają się na cywilne wykorzystanie tych produktów. Nie jest przypadkiem, że USA mają specjalną agencję DARPA przeznaczoną tylko do finansowania badań w zakresie obronności. Przemysł wojskowy jest motorem innowacji dla przemysłu cywilnego i historia zna przypadki, np. teflonu, który został wymyślony na potrzeby wojska, ale prawdziwą karierę zrobił w sektorze cywilnym – mówił Zbigniew Wojciechowski, zastępca dyrektora Departamentu Małych i Średnich Przedsiębiorstw w Ministerstwie Przedsiębiorczości i Technologii.
W trakcie dyskusji przypomniano sukcesy polskiej myśli technicznej, np. w dziedzinie lotnictwa. – To jest przykład, kiedy Polska bardzo szybko przeskoczyła etap raczkowania i wybiła się w latach 30. w zakresie zdolności konstrukcyjnych i wdrażania produktów wysoko zaawansowanych. Trudno nie wspomnieć tu konstrukcji inżynierów: Zygmunta Puławskiego, Jerzego Dąbrowskiego, Stanisława Praussa czy grupy RWD. Inny przykład pokazujący, jak potrzeby obronne państwa stymulują rozwój gospodarczy, a tym samym dobrobyt ludności, to przemysł precyzyjny, kolejna gałąź wytwórczości, która zaczęła się wtedy w Polsce rozwijać – mówił dr Marek Deszczyński. Można tu przywołać osiągnięcia Państwowych Zakładów Optycznych albo Wytwórni Radiotechnicznej „AVA”, która produkowała „kontr-Enigmy” oraz urządzenia peryferyjne wykorzystywane w procesie łamania niemieckich szyfrów. Dobrej jakości odbiorniki radiowe wypuszczały Państwowe Zakłady Tele- i Radiotechniczne czy wileński Elektrit.
Co ciekawe, przedwojenne tradycje przemysłu lotniczego, który poza Warszawą rozwijał się przede wszystkim na terenie dawnego COP, przetrwały do tej pory w postaci podkarpackiej klastra – Doliny Lotniczej. – Niewątpliwie Dolina Lotnicza jest takim sztandarowym przykładem przedwojennych tradycji. Skądinąd jest to jedna z naszych krajowych specjalizacji także dziś i rząd przyjmując Strategię na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju wprost wskazał, że przemysł lotniczy i Dolina Lotnicza to są obszary, które w sposób szczególny chcemy wpierać – zapewniał Zbigniew Wojciechowski.
Uczestnicy debaty wskazywali też na inne dokonania Polaków w dziedzinie nowoczesnych wówczas technologii, jak choćby pierwsze transmisje telewizyjne czy początki faksu. – Mało kto wie, że po raz pierwszy faks został użyty w Polsce w 1936 r. Przesyłano obraz w całkiem dobrej jakości, wystarczy otworzyć ówczesne pisma ilustrowane i obejrzeć piktoriale z ważnych uroczystości – mówił dr Marek Deszczyński.
Z kolej Jerzy Głowacki, pełnomocnik prezesa Grupy Mlekovita, zwrócił uwagę na osiągnięcia przemysłu chemicznego. Wskazał na duże zaangażowanie polskiej średniej kadry technicznej w odbudowę zakładów azotowych w Chorzowie po I wojnie światowej, a także na zasługi prezydenta Ignacego Mościckiego, wybitnego fizyka, który przekazał nieodpłatnie autorską technologię produkcji kwasu azotowego w wybudowanej w okresie międzywojennej fabryce w Tarnowie-Mościcach.

[Kliknij poniżej i zobacz FILM]


Energetyka z tradycjami
Z kolei pierwszy prezydent Drugiej Rzeczpospolitej, Gabriel Narutowicz, miał ogromne zasługi w dziedzinie rozwoju hydroenergetyki, głównie za granicą, ale także w Polsce. – Był twórcą elektrowni wodnych w krajach takich jak Francja, Niemcy, Austria i Włochy, jednej z największych wówczas elektrowni w Szwajcarii, w Muhlebergu koło Berna, o mocy 48 MW. A w Polsce, razem z inż. Bekerem był twórcą koncepcji budowy elektrowni wodnej w Porąbce, a potem badał też. m.in. odcinek Wisły między Modlinem a Warszawą pod kątem wykorzystania hydroenergetycznego. Należy również pamiętać, że prezydent Narutowicz był profesorem na Politechnice w Zurychu od 1907 r. do 1919 r. Poza tym w 1915 r. został Przewodniczącym międzynarodowej komisji regulacji rzeki Ren – przypomniał Jacek Rusiecki, wiceprezes PGE Energia Odnawialna.
Wiceprezes Rusiecki zwrócił też uwagę, że w dwudziestoleciu międzywojennym energetyka była objęta specjalną kuratelą państwa, pierwsza ustawa, która zakładała jej rozwój i elektryfikację kraju, powstała już w 1921 r. Zresztą w dziedzinie wytwarzania energii elektrycznej dokonał się w II RP ogromny postęp. – Polska w 1938 r. miała potencjał produkcyjny mniej więcej o 600 proc. większy niż ten z roku 1913 – zaznaczył.
Największa elektrownia wodna w ówczesnej Polsce zaczęła powstawać w Rożnowie w ramach budowy Centralnego Okręgu Przemysłowego. – To jest przykład pokazujący to, o czym już mówiliśmy, że COP powstawał wprawdzie na rzecz polskiej obronności, ale niestety większość fabryk została dokończona już w trakcie wojny. Podobnie było z Rożnowem, chociaż jego część zaczęła pracować jeszcze przed wojną i dostarczała nawet energię do Warszawy poprzez sieć wysokiego napięcia, którą wybudowano między Rożnowem, Tarnowem a Warszawą – mówił Jacek Rusiecki.

[Kliknij poniżej i zobacz FILM]


Spółdzielczość – produkcja z misją
Jerzy Głowacki, pełnomocnik prezesa zarządu Grupy Mlekovita, mówił o rozwoju przetwórstwa rolno-spożywczego opartego przede wszystkim na spółdzielczości. Przypomniał, że ruch spółdzielczy, który zaczął rozwijać się na ziemiach polskich pod koniec XIX w., był też formą działalności patriotycznej. – Spółdzielczość to jest aktywność nie tylko produkcyjno-handlowa, ale i działalność społeczna. Te formy wyzwalały aktywność i jednoczyły ją z duchem narodowym, to niosło ze sobą nie tylko efekt ekonomiczny, ale i emocjonalny – mówił Jerzy Głowacki.
Przypomniał, że I wojna światowa przyniosła ogromne zniszczenia również w rolnictwie. – Przed jej wybuchem na ziemiach polskich działało 600 mleczarni, a po niej było ich raptem 120, w większości zniszczonych, bez kadry i zaplecza – podkreślił pełnomocnik prezesa Mlekovity. – Dopiero w 1924 r. osiągnięto pułap produkcji mleka sprzed I wojny światowej, a po 1925 r. rozwój mleczarstwa jest wręcz skokowy – mówił Jerzy Głowacki.
W 1928 r. w Wysokiem Mazowieckiem powstała spółdzielnia i niewielki zakład mleczarski, który dziś jako Mlekovita jest największą grupą mleczarską w Polsce i całej Europie Środkowo-Wschodniej. – Mimo więc tego, że w Polsce wiele osób postrzega spółdzielnie przez pryzmat historii głównie jako relikt sprzed 1989 r., to Mlekovita jest doskonałym przykładem, że forma spółdzielcza sprawdziła się – że polskie spółdzielnie rozwinęły się w nowoczesne formy działalności gospodarczej, dając swoim członkom silną pozycję na rynku. Forma ta ma niewątpliwe zalety – spółdzielnie nie są nastawione na zysk właściciela. Dzięki temu Mlekovita nastawiona jest na budowanie zamożności społeczeństwa – stwierdził Jerzy Głowacki.
Jak przypomniał dyr. Głowacki, potencjał Mlekovity tworzy już 20 zakładów produkcyjnych, 32 własne centra dystrybucyjne i blisko 110 sklepów firmowych Mlekovitka. To także 160 linii produkcyjnych i 25 laboratoriów oraz Centrum Badań i Rozwoju. Aktualnie grupa zatrudnia 5 tys. pracowników.


Grzegorz Kądzielawski
wiceprezes Grupy Azoty

Stulecie odzyskania przez Polskę niepodległości zbiega się ze stuleciem polskiego przemysłu. Wśród tych, którzy pomogli ojczyźnie wybić się na niepodległość byli także twórcy polskiego przemysłu chemicznego. Historia przemysłu chemicznego rozpoczęła się w 1922 roku od przejęcia przez polski rząd zakładów chemicznych w Królewskiej Hucie czyli obecnym Chorzowie i ogłoszenia przez prof. Ignacego Mościckiego planów budowy fabryki związków azotowych w centrum ówczesnej Polski. Pięć lat później pod Tarnowem zaczęła powstawać Państwowa Fabryka Związków Azotowych. Były to pierwsze zakłady chemiczne wzniesione polskimi rękami i finansowane z polskiego kapitału. Dzięki wizjonerskim i śmiałym decyzjom wielkich mężów stanu II Rzeczpospolitej, z Eugeniuszem Kwiatkowskim na czele, Państwowa Fabryka Związków Azotowych rozwijała się jako jeden z ważniejszych filarów polskiego przemysłu, a zwłaszcza branży chemicznej.
Obecnie Grupa Azoty realizuje ambitny program inwestycyjny, Jego ważną częścią jest budowa najnowocześniejszych instalacji. Należy wymienić tutaj m.in.: Polimery Police o wartości 1,27 mld euro, wzniesioną w Tarnowie kosztem 320 mln zł Wytwórnię Poliamidów II. Grupa Azoty sukcesywnie zwiększa też nakłady na obszar B+R+I. Innowacje to nie tymczasowa moda, ale strategiczny kierunek, w którym powinny zmierzać polskie przedsiębiorstwa. Jednym z elementów realizacji tego zadania jest zarówno tworzenie nowych, jak i rozwój już istniejących własnych centrów naukowo-badawczych. W ramach ich działalności koncentrować będziemy się na takich obszarach tematycznych jak zaawansowane materiały, nowoczesne produkty nawozowe oraz technologie, a także wyroby proekologiczne. Dzięki rozwojowi centrów badawczych możliwe będzie nie tylko wzmocnienie potencjału kadrowego, ale także zwiększenie skali własnych prac badawczo-rozwojowych.
29 października 2018 roku w Tarnowie Mościcach, w przeddzień 100-rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości Grupa Azoty otworzyła Centrum Badawczo-Rozwojowe. Jest to wyraźny sygnał, że szanując przeszłość i swoją tradycję odważnie patrzymy w przyszłość i w niej upatrujemy nowych możliwości dla lidera przemysłu chemicznego w Polsce.


Radosław Kwiecień
członek zarządu BGK

W okresie międzywojennym szczególną rolę finansowania ważnych dla państwa przedsiębiorstw i inwestycji odegrał Bank Gospodarstwa Krajowego. Wyniszczona wojną oraz zaborami Polska wymagała scalenia i odbudowy. Przemysł, obok finansów publicznych i budownictwa mieszkaniowego, był kluczowym dla gospodarki obszarem. Rzeczpospolita potrzebowała instytucji finansującej inwestycje w formie kredytu długoterminowego z uwzględnieniem potrzeb państwowego przemysłu, budownictwa mieszkaniowego i inwestycji samorządowych.
Z kredytów BGK korzystały m.in. fabryki włókiennicze w Łodzi, wodociągi w Wilnie czy przemysł naftowy w Drohobyczu. Inne polskie banki nie miały na to dość kapitału, natomiast zagraniczne albo nie spieszyły się z udzielaniem kredytów polskim przedsiębiorcom, albo robiły to na warunkach, których nie dało się spełnić.
Część przedsiębiorstw, także prywatnych, uznano za strategiczne z punktu widzenia gospodarczych i militarnych interesów państwa. Wobec nich BGK na zlecenie rządu podejmował działania, mające na celu ich finansową ochronę oraz restrukturyzację. W ten sposób powstał tzw. Koncern BGK, w którego skład weszło kilkanaście przedsiębiorstw przemysłowych, m.in. Zakłady Mechaniczne „Ursus”, lwowska Fabryka Broni i Maszyn „Arma” czy Kieleckie Towarzystwo Nawozów Sztucznych.
Również współcześnie Bank Gospodarstwa Krajowego pełni szczególną rolę w rozwoju gospodarczym i społecznym Polski. Działamy w zgodzie z przedwojenną misją wyrażoną przez ówczesnego prezesa BGK gen. dr Romana Góreckiego: „Pojęcie zysku w BGK nie może być identyczne z pojęciem zysku w innej instytucji finansowej, bo BGK nie jest instytucją, która by pracowała na zysk. Zysk Banku – to postęp ogólny w życiu gospodarczym Polski”.
Ten zysk obecnie to 93 mld zł kredytów, które pracują w gospodarce dzięki gwarancjom de minimis i pozwalają na prowadzenie biznesu 140 tysiącom małych i średnich firm. W rozwój mieszkalnictwa zaangażowaliśmy kwotę 5,5 mld zł, a w finansowanie jednostek samorządu terytorialnego – 8 mld zł. Nasz zysk to także wzrost polskich przedsiębiorstw, które wychodzą za granicę, by tam inwestować i eksportować swoje towary, towarzyszymy im w 60 krajach na 6 kontynentach.