Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ » x

Jak miała zniknąć Anna Walentynowicz

Dodano: 03/04/2018 - Nr 14 z 4 kwietnia 2018
Jej legendę próbowano zniszczyć za życia i po śmierci, a jej zasługi przypisać komuś innemu. W rocznicę tragedii smoleńskiej wspominam Anię Walentynowicz, którą usiłowano wymazać z pamięci jeszcze za jej życia. Kiedy siedziałyśmy w obozie internowanych w Gołdapi, pewnego razu przybiegli do nas dozorcy i obwieścili z jakimś dziwnym entuzjazmem, że do Ani przyjechała rodzina. Poszłyśmy zobaczyć, co się dzieje, a tam jakiś facet rzucił się Ani na szyję, wycałował ją, twierdząc, że jest jej wujkiem, i wręczył jej wielkie pudełko czekoladek. Każda czekoladka była opakowana w osobny papierek, samo pudełko było pięknie ozdobione i eleganckie. „Mam nadzieję, że będą ci te czekoladki smakować” – rzucił ów „wujek” na odchodne. Okazało się, że opakowanie było wypchane grypsami – zawiniętymi w sreberka od czekoladek, schowanymi w wyściółce, w wieczku, dosłownie wszędzie. Były to kserokopie dowodów współpracy Lecha Wałęsy z bezpieką. Pamiętam i pseudonim „Bolek”, i donosy, i
     
24%
pozostało do przeczytania: 76%

Artykuł dostępny tylko dla subskrybentów

SUBSKRYBUJ aby mieć dostęp do wszystkich tekstów www.gazetapolska.pl

Masz już subskrypcję? Zaloguj się

* Masz pytania odnośnie subskrypcji? Napisz do nas prenumerata@gazetapolska.pl

W tym numerze