Przekaż 1,5% na media Strefy Wolnego Słowa. Dziękujemy! Przekaż TERAZ » x

Różnica poziomów

Dodano: 20/02/2018 - Nr 8 z 21 lutego 2018
Kolejne tygodnie działalności premiera Mateusza Morawieckiego pokazują, że uczynienie z niego frontmena spraw polskich na arenie międzynarodowej było strzałem w dziesiątkę. Zaczynając od kwestii wizerunkowych, na merytorycznych kończąc. Nie było dotąd szefa rządu biegle posługującego się językiem angielskim i niemieckim i prezentującego się jako jeden z przedstawicieli europejskich elit w najlepszym tego słowa znaczeniu. Wiele zabiegów godnych lepszej sprawy stosowali niegdyś propagandyści PO, by wykreować na polityka formatu europejskiego Donalda Tuska, gdy ten był premierem, ale „europejskość” lidera Platformy sprowadzała się do poklepywania go po plecach. Nic innego nie dało się wykrzesać, bo ten po angielsku zaczął jako tako mówić dopiero po wielu miesiącach urzędowania w Brukseli. Na dodatek premier Tusk był zwykle w postawie petenta – polityka, jaką prowadził, miała zaprocentować i zaprocentowała wreszcie dobrym stanowiskiem w Europie dla niego samego, temu –
     
25%
pozostało do przeczytania: 75%

Artykuł dostępny tylko dla subskrybentów

SUBSKRYBUJ aby mieć dostęp do wszystkich tekstów www.gazetapolska.pl

Masz już subskrypcję? Zaloguj się

* Masz pytania odnośnie subskrypcji? Napisz do nas prenumerata@gazetapolska.pl

W tym numerze