Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ » x

Car z sułtanem chcą podbić świat. Putin przekupuje Erdoğana rakietami

Obrona narodowa [Turcja, Rosja]
Szereg politycznych sporów między Turcją a pozostałymi członkami NATO sprawia, że władze w Ankarze coraz częściej spoglądają przychylnym okiem w kierunku zacieśnienia zbrojeniowej współpracy z Rosją.


Notoryczne łamanie praw człowieka przez podległe tureckim władzom służby bezpieczeństwa, zwłaszcza wobec osób powiązanych z ubiegłoroczną nieudaną próbą zamachu stanu nad Bosforem. Do tego dyplomatyczny pat między Ankarą a Berlinem, w następstwie którego Niemcy wycofały i przeniosły do Jordanii kontyngent wojsk lotniczych, stacjonujący dotąd w tureckiej bazie İncirlik i biorący udział w międzynarodowej misji lotniczej zwalczającej tzw. Państwo Islamskie (IS) na Bliskim Wschodzie. Wreszcie oskarżenia władz w Ankarze pod adresem szefostwa NATO o nierówne traktowanie i niekonsekwencję w dozbrajaniu członków sojuszu – w ostatnich miesiącach relacje na linii Turcja–Zachód oziębiły się do niespotykanych wcześniej rozmiarów. Taką sytuację stara się wykorzystać Rosja. Kartą przetargową w przeciągnięciu Turcji na swoją korzyść mają być gigantyczne kontrakty na dostawy rosyjskiego uzbrojenia nad Bosfor.

Obecnie najbardziej zaawansowane rozmowy między przedstawicielami Ankary i Moskwy dotyczą pozyskania przez Turcję rosyjskich systemów rakietowych S-400 „Triumf” IV generacji. Obrona przeciwrakietowa to jeden z najsłabszych punktów w potencjale militarnym Turcji, gdyż kraj ten nie posiada systemów wykrywających cele na dużych i średnich wysokościach. W sprawę sprzedaży strategicznego uzbrojenia dla Turcji włączył się nawet sam prezydent FR Władimir Putin. – Do ustalenia porozumienia zostały tylko szczegóły – oznajmił przed kilkoma dniami przywódca Rosji. Mówiąc o szczegółach, Putin miał na myśli m.in. transfer części rosyjskiej technologii do Turcji (o co usilnie zabiega Ankara, a czemu przeciwna jest Moskwa, która uważa, że za granicę może dostarczyć tylko w pełni gotowy produkt) oraz sfinansowanie zamówienia. Najprawdopodobniej Ankara zaciągnie w rosyjskich państwowych bankach kredyt, pokrywający część zobowiązań za rakiety S-400. Wartość całego kontraktu opiewa na około 500 mln dolarów. Oferowane Turkom systemy S-400 charakteryzują się zasięgiem do 250 km oraz wykrywalnością i śledzeniem obiektów na obszarze maksymalnie 600 km. „Triumfy” IV generacji mogą ponadto zwalczać do 10 celów jednocześnie, w tym samoloty i pociski balistyczne, poruszające się z maksymalną prędkością do 4,8 km/sek.

Wszystko wskazuje również na to, że Rosja będzie miała swój wkład w realizowaną przez Turcję budowę fregaty rakietowej „Istambuł”. Jednostka ma zostać wcielona do marynarki wojennej za cztery lata, choć najbardziej prawdopodobny termin to dopiero 2023 r. Jak przekonują tureckie siły zbrojne, wkład krajowy w wyposażenie fregaty ma oscylować wokół 65 proc. Na pozostałe 35 proc. mają się składać m.in. amerykańskie manewrujące pociski przeciwokrętowe Harpoon oraz rakietotorpedy RUR-5, wyrzutnie Mk 32 oraz 49 i armaty morskie OTO kal. 76 mm. Trudno przypuszczać, aby Rosja nie skorzystała z okazji i nie dostarczyła tureckiej fregacie części swojej technologii, znanej m.in. z fregaty „Admirał Essen”, operującej obecnie we wschodniej części Morza Śródziemnego. Dozbrojenie tureckiej jednostki byłoby również częścią niezwykle rozbudowanej współpracy marynarek wojennych obu krajów, czego przejawem są m.in. cyklicznie organizowane turecko-rosyjskie manewry na wodach Morza Czarnego. W dobrych stosunkach pozostają również służby specjalne Turcji i Rosji, które wzajemnie ostrzegają się o potencjalnym zagrożeniu w rejonie cieśniny Bosfor oraz wymieniają informacjami o działalności grup ekstremistycznych na tym obszarze.



Druga armia w NATO
8. miejsce zajmują tureckie siły zbrojne w najnowszym międzynarodowym rankingu Global Firepower 2017, charakteryzującym potencjał armii poszczególnych krajów świata.
350 – tyle samolotów bojowych różnego typu (m.in. F-16) składa się na potencjał sił powietrznych Turcji. Ponadto Turcy dysponują setką śmigłowców i blisko 160 samolotami bezzałogowymi (dronami).
2500 – tyle czołgów posiadają tureckie wojska. Najnowocześniejsze z nich to niemieckie czołgi Leopard 2. Turcy mają również kilkaset Leopardów w starszej wersji. Ponadto do 2020 r. tureckie siły zbrojne zostaną uzbrojone w 260 najnowocześniejszych niszczycieli czołgów.
5000 różnego rodzaju pojazdów opancerzonych wchodzi w skład uzbrojenia Turcji.
515 000 żołnierzy liczą wszystkie rodzaje tureckich sił zbrojnych. Największą, ponad 400-tys. grupę tworzą wojska lądowe. 60 tys. żołnierzy liczą z kolei wojska powietrzne. Pozostałe 55 tys. to wojskowi reprezentujący marynarkę wojenną. Pod względem liczebności turecka armia ustępuje w NATO jedynie armii Stanów Zjednoczonych.
‪11 600 000 000 dolarów wydały w ub.r. na obronność władze w Ankarze.


Komentarz:
Turecki urwis uśmiecha się do Putina

Od kilku miesięcy Turcja i władze NATO pozostają w specyficznych stosunkach. Z jednej strony turecka armia to wiodąca siła Sojuszu, pod względem liczebności ustępująca jedynie Amerykanom. Ponadto jest ważnym natowskim ogniwem w kontekście sytuacji na Bliskim Wschodzie i zwalczania tzw. Państwa Islamskiego w Syrii i Iraku. Wreszcie po trzecie, dla Unii Europejskiej Ankara jest pierwszą (i bodaj najważniejszą) blokadą hordy islamskich imigrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu, którzy tylko czekają na przedostanie się do Europy. Przeciwwagą dla wymienionych aspektów jest kontrowersyjne zachowanie tureckich władz, z prezydentem Recepem Erdoğanem na czele, zwanym prześmiewczo „sułtanem”. Wystarczyło kilka miesięcy, by turecki prezydent wymówił Brukseli posłuszeństwo ws. imigrantów, dyplomatyczną kłótnią doprowadził do wypędzenia Bundeswehry z bazy w İncirlik i zmusił Stany Zjednoczone do wycofania części arsenału nuklearnego z wymienionej bazy. Jednocześnie „sułtan” tupnął nogą w stronę szefa NATO i zagroził, że jeżeli Sojuszowi nie podoba się dyplomacja z Ankarą, wówczas bardzo chętnie główne stery przejmie w tym zakresie Rosja. Kreml nie zamierza jednak przystępować do rozmów z pustymi rękami i już na „dzień dobry” oferuje uzbrojenie Turcji w rakiety S-400. Władimir Putin, zwany z kolei „carem”, jest tak dobroduszny, że chce nawet opłacić część strategicznego kontraktu swoimi pieniędzmi w ramach nisko oprocentowanego, korzystnego dla Ankary kredytu. Taka postawa zwiastuje kolejne zbrojeniowe kontrakty między Moskwą a Ankarą w niedalekiej przyszłości. W takim przypadku Kreml jest w stanie nawet dołożyć do przysłowiowego interesu, byleby tylko zagrać na nosie NATO i całemu Zachodowi.
Artykuł przygotowany przez redakcję we współpracy z PGZ S.A.
Autor: